12/12/2012

Cz. IV R. 13 - Nowe życie


Rozdział 13 – Nowe życie

            Budzę się.
            Otwieram oczy, zalewa mnie biel. Mija chwila zanim dochodzę do siebie i wyraźnie, ostro widzę. Rozglądam się wokół siebie, przyglądam, analizuję wszystko co znajduje się w pomieszczeniu, w którym jestem.
            Leżę na niewyobrażalnie twardym łóżku, w zewnętrznej części dłoni mam wkłuty weflon. Pościel jest śnieżnobiała. Ściany piaskowe. Dokładnie naprzeciw mnie jest szyba, przez którą widzę zielony korytarz. Po prawej są białe drzwi. Po lewej ode mnie długi blat, nad nim tej samej długości zawieszana szafka, a w kącie stoi umywalka. Ściana przy niej jest wykafelkowana, z niewielkim lustrem.
            Jestem w szpitalu, ale dlaczego?
            Usiłuję sobie przypomnieć i odpowiedzieć na to pytanie, ale w głowie mam pustkę, w pamięci jakby wypaloną dziurę. Nie wiem nawet jak się nazywam. Naprawdę.
            Czekam aż ktoś sobie o mnie przypomni. Gapię się w okno przed sobą. Przyglądam się ludziom mijających moją salę. Nikt mnie nie zauważa.
            Nagle ni stąd ni z owąd słyszę, że ktoś otwiera drzwi. Staje w nich pielęgniarka. Na oko koło trzydziestki, z dobrotliwym wyrazem twarzy.
            - W końcu się obudziłaś – mówi, obdarzając mnie miłym uśmiechem.
            Uśmiecham się, bo nie wiem co odpowiedzieć.
            Podchodzi do mnie, wymienia mi kroplówkę.
            - Jak się czujesz? – pyta.
            - Dobrze – odpowiadam. Mój głos jest melodyjny, lekki i ma bardzo ładną barwę.
            - Powiem wszystkim, że się obudziłaś, na pewno się ucieszą – mówi i po chwili wychodzi.
            Czekam parę minut, po czym do sali wpada jakaś kobieta.
            Ma łzy w oczach, uśmiecha się na mój widok. Przytula mnie, gładzi po włosach.
            - Tak bardzo się martwiłam… - wyznaje.
            Domyślam się, że najwidoczniej jest moją mamą.
            - Dobrze się czujesz? Potrzebujesz czegoś? – zasypuje mnie pytaniami.
            - Dobrze. Nie, raczej nie – odpowiadam, marszcząc przy tym lekko czoło.
            - Jezu, jak dobrze, że już się wybudziłaś. Tak bardzo się bałam o ciebie, odchodziłam od zmysłów – mówi, a  z oczu wyciekają jej strumienie łez, które szybko ociera.
            Uśmiecham się do niej.
            - Czekaj, powiem reszcie żeby przyszli – mówi i szybkim krokiem wychodzi.
            Po chwili do sali wpada grupka nastolatków, cieszących się na mój widok.
            - Gosia! – wrzeszczą jedno przez drugie.
            To moje imię? W takim razie ładne, myślę.
            Jedna z dziewczyn niemal rzuca się na mnie. Czuję miły kwiatowy zapach.
            Wpatruje się we mnie. Ma ładne zielone oczy, otoczone wachlarzem rzęs i podkreślone czarną kreską na powiece. Uśmiecha się szeroko. 
            Gdy odsuwa się ode mnie, przyglądam się jej przez chwilę.
            Wygląda… dość nietypowo. Ma piękne proste czarne włosy aż do pasa. Ubrana jest w biały t-shirt, na który ma zarzuconą czarną koszulę o parę rozmiarów za dużą, czarne dżisny i glany w tym samym kolorze. Na nadgarstkach ma całe mnóstwo bransoletek – większość z ćwiekami – na palcach pełno pierścionków.
            Pozostałe siedem osób ustawione jest w półkole wokół mojego łóżka. Wszyscy wpatrzeni są we mnie. Jest pięciu chłopaków (każdy zabójczo przystojny!)  i dwie dziewczyny, a ta, która się na mnie rzuciła jest trzecią.
            Druga dziewczyna wygląda dość normalnie w porównaniu do tej pierwszej. Granatowa koszulka w białe, małe kokardki, czerwone spodnie, czarne kozaki przed kolano. Na szyi ma zawieszony srebrny krzyżyk. Włosy ma zaledwie do ramion, a grzywkę zaczesaną na bok.
            Trzecia wygląda podobnie do pierwszej: czerwone włosy do ramion, czarna koszulka z Metallicą i czarne dżisny poprzecierane w paru miejscach. W uszach ma mnóstwo koczyków.
            Pierwszym chłopakiem jakiemu zaczęłam się przyglądać jest lokaty z uroczym uśmiechem i dołeczkami w policzkach. Ma na sobie czarny T-shirt z Ramones, szarą bluzę i kremowe spodnie.
            Kolejnym jest chłopak ze słodką grzywką czesaną na bok. Ubrany jest koszulkę w paski i czerwone spodnie. Uśmiecha się słodko, odsłaniając przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.
            Następny jest uroczy blondyn. Uśmiecha się, pokazując swój aparat dentystyczny. Jego niebieskie oczy lekko błyszczą. Czerwone polo kontrastuje z jego jasną karnacją.
            Czwarty wyróżnia się spośród wszystkich: ma ciemną karnację, czarne postawione włosy, z kilkoma blond pasemkami z przodu. Ma lekki zarost na twarzy, dobrze zarysowane kości policzkowe. Jego brązowe oczy, sprawiają, że w brzuchu czuję motyle. Dostrzegam w nich troskę zmieszaną ze szczęściem.
Ostatni jest chłopak w delikatnych lokach, nie takich jak pierwszy. Nosi koszulę w kratę zapiętą na wszystkie guziki i ciemne dżinsy. Wygląda na dość odpowiedzialnego i najbardziej dojrzałego spośród tych wszystkich wyszczerzonych wariatów.
- Kim jesteście? – pytam.
Wszyscy spoglądają na siebie z przerażeniem.
- Nie pamiętasz nas? – pyta ta „spokojna”.
Kręcę głową.
- O cholera – klnie loczek.
- Niall, leć po lekarza – mówi ten „odpowiedzialny”.
Blondyn wybiega z sali (zapamiętać: Niall to ten blondyn z aparatem dentystycznym).
- Serio nic nie pamiętasz? – dopytuje czerwonowłosa, siadając obok mnie.
- Nic, kompletnie. Mam jakby dziurę w pamięci.
- Ile widzisz palców? – pyta lokaty, pokazując mi trzy palce.
- Harry, debilu uspokój się – uspokaja go mulat.
A zatem loczek to Harry, odnotowuję sobie w pamięci. Na nowo zbieram informacje.
- No ale to ważne! Umiesz liczyć? – dopytuje.
- Raz, dwa, trzy… - mówię sarkastycznie. To pamiętam. Alfabet i inne pierdoły tak. Ale nic ze swojego życia.
- Chociaż tyle… - mamrocze ten z grzywką na bok.
Lekarz wchodzi do sali, a za nim blondyn.
Lekarz jest koło czterdziestki, wysoki, dobrze zbudowany.
Świeci mi jakąś latareczką po oczach.
- Pamiętasz coś? – pyta.
Który już raz się mnie o to pytają?!, zastanawiam się.
- Nic, kompletnie – odpowiadam.
Lekarz chwilę się zastanawia.
- Prawdopodobnie straciłaś pamięć krótkotrwałą – ogłasza. – Zrobimy ci jeszcze parę badań. Póki co niech twoi przyjaciele opowiedzą ci co nieco o tobie i o twoim życiu – dopowiada, spoglądając na moich znajomych, którzy mają poważne miny.
Wychodzi z sali.
Mulat podchodzi do mnie i siada na skraju łóżka. Łapie mnie za rękę.
- Jennifer, nie pamiętasz mnie? – pyta.
- Cholera, jaka znowu Jennifer?! – pytam.
Wszyscy wzdychają.
- No tak, przecież ty nic nie wiesz – mówi czarnowłosa.

            Moi znajomi siedzieli całe dnie przy moim łóżku i cierpliwie opowiadali mi wszystko o mnie, o moim życiu i o sobie.
            Nazywam się MałgorzataOlkowicz,  chociaż moim pseudonimem jest Jennifer. Mam szesnaście lat, jestem gwiazdą rocka, dziewczyną mulata, który nazywa się Zayn Malik i jest członkiem boysbandu One Direction, w którego skład wchodzą pozostali chłopcy. Ja z Zuzą (to ta czarnowłosa), Berry (moja przyrodnia siostra, ta czerwonowłosa) i Julką (ta spokojna) tworzymy Girls Rock – kapelę rockową. Jesteśmy supportem na koncertach chłopaków. Pomogli się nam wybić.
            Jestem urodzona w Polsce, ale dwa lata temu pojechałam na wakacje do USA, po czym przeprowadziłam się do Australii.  Obecnie jestem w trasie koncertowej po Europie, która została przerwana ze względu na mój wypadek.
            Było to tak, że pokłóciłam się z Zaynem, wybiegłam z hotelu i wpadłam pod samochód. Leżałam dwa tygodnie w śpiączce. Nikt nie wiedział, czy kiedykolwiek się wybudzę. Wszyscy rzucili swoje zajęcia, by siedzieć w szpitalu i czekać na cud.
            Jestem wulkanem energii i huśtawką nastroi. Raz słodka jak cukierek, a za chwilę kwaśna jak cytryna. Łączę w sobie jakby dwie osobowości. Nieco leniwa i zarazem ambitna. Podobno jestem mądra i jestem kujonem, dużo czytam, gram na pianinie i gitarze, jednak bywa, że jestem kłótliwa i „Nie do życia” jak to określiła Berry.

            W przeciągu kilku następnych dni okazało się, że to co powiedział lekarz jest prawdą – mam zanik pamięci krótkotrwałej. Nie jest wiadome, czy kiedykolwiek odzyskam całkowicie pamięć. Wszyscy byliśmy dobrej myśli i dzień później mogłam już wyjść ze szpitala.

            - Przyniosłam ci ubrania i kosmetyki – mówi Zuza. W ręce trzymała niewielką torbę podróżną. – Ubrania, które miałaś w dniu wypadku, nadały się jedynie do wyrzucenia.
            - Dziękuję – mówię z lekkim uśmiechem.
            Wstaję powoli z łóżka, stopy wsuwam w puchate kapcie, biorę torbę od Zuzy i idę do łazienki. Zdejmuję pidżamę, wkładam ubrania przyniesione przez przyjaciółkę. Szczotkuję zęby, rozczesuję włosy. Dodaję sobie sił uśmiechając się do swojego odbicia w lustrze.
            Wychodzę z łazienki. Przed nią czeka na mnie Zuza. Wracamy razem do mojej sali, zabieramy parę rzeczy i wychodzimy. Na korytarzu czekają na mnie wszyscy moi bliscy.
            Każdy uśmiecha się do mnie, usiłując dodać mi otuchy.
            Boję się tego, co zastanę za drzwiami głównymi szpitala. Jestem… gwiazdą. I wolę nie myśleć o tym, co się stanie jak wyjdę za próg szpitala.
            - No to chodźmy – mówi moja mama.
            Wszyscy powoli ruszamy. Nieśpiesznym krokiem przemierzamy korytarz. Po mojej prawej idzie Julka, po prawej Zuza a tuż za mną chłopcy. Moja mam idzie jako pierwsza.
            Przed drzwiami Liam wyprzedza nas i otwiera przed moją mamę drzwi, jak przystało na dżentelmena.
            Blask flesza na chwilę mnie oślepia. Czuję, że ktoś mnie łapie za rękę od tyłu. Jakaś część mojego mózgu rejestruje, że to Zayn. Mocno chwyta mnie pod rękę, zajmując miejsce Zuzy przy moim boku.
 Idziemy przed siebie, nie zważając na tłum fotoreporterów. Dostrzegam nawet grupkę fanów. Delikatnie uśmiecham się do nich i chcę im nawet pomachać, ale już wsiadam do samochodu.
Mam fanów, czy to nie wspaniałe?, myślę, chyba lepszego życia mieć nie mogłam.
W samochodzie zapinam pasy. Zayn wciąż trzyma mnie za rękę. Widzę, że Liam siedzi za kierownicą, obok niego siedzi Zuza, a obok Zayna Julka.
- Gdzie reszta? – pytam, spoglądając na Zayna.
- W drugim samochodzie – odpowiada.
Ruszamy.
Powieki zaczynają mi ciążyć. Opieram głowę na ramieniu Zayna, usiłuję wygodnie się ułożyć na siedzeniu. Nie muszę długo czekać na sen, który przychodzi już po chwili.

Budzę się. Tym razem łóżko jest znacznie wygodniejsze, a w dłoni nie mam weflonu. Rozglądam się wokół siebie. W pokoju świeci się tylko mała lampka, która jest na stoliku, przy którym na fotelu siedzi Zayn z książką w ręce.
Zauważa, że się obudziłam i uśmiecha się do mnie znad książki.
- Wyspałaś się? – pyta. Odkłada książkę na stolik, wstaje i podchodzi do mnie. Przysiada obok mnie.
- T-tak – mówię. – Ostatnio strasznie dużo śpię – dodaję.
- To normalne – uspokaja mnie. Przytula mnie i delikatnie kołysze nami. – Bałem się, że już na zawsze cię straciłem – wyznaje.
Dochodzę do wniosku, że wszyscy się o mnie martwili. Czuję się kochana i ważna. Mam ludzi, których interesuję,  którzy nie wyobrażają sobie życia beze mnie. Jestem naprawdę wielką szczęściarą mając takich przyjaciół.
Spoglądam na Zayna, na jego usta… Kusiły mnie.
Coś pcha mnie do tego, by spróbować go pocałować. Boję się, że mi nie wyjdzie i się ośmieszę, ale próbuję.
Jego wargi są słodkie i ciepłe.
Czuję w brzuchu jakby stado motyli.
Podoba mi się to.

______________
I jest.
Mam nadzieję, że się Wam podoba... :)
Jeśli są błędy, literówki to wybaczcie, śpieszyłam się.
Do następnego! xx

3 komentarze:

  1. Jejj wkońcu dodałaś aż mam zaciesz na ryjku,świetny i omg co teraz bd,czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. wohoo ;D już myślałam że się nie doczekam :D czekam na nowy :D mam nadzieję że pojawi się szybciej niż ten :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no to teraz czekać tylko na konfrontację z Codym :D hyh, już się nie mogę doczekać nexta <3

    Cheers xx

    http://royal-life-with-one-direction.blogspot.com/

    PS soory że tak krótko, ale padam na ryj ;c

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!
Jeśli komentujesz jako Anonim, to podpisz się chociaż imieniem czy inicjałami, bo czasami chcę wiedzieć do kogo mam się odnieść w poście. :)