Rozdział 13 – Nowe
życie
Budzę się.
Otwieram
oczy, zalewa mnie biel. Mija chwila zanim dochodzę do siebie i wyraźnie, ostro
widzę. Rozglądam się wokół siebie, przyglądam, analizuję wszystko co znajduje
się w pomieszczeniu, w którym jestem.
Leżę na
niewyobrażalnie twardym łóżku, w zewnętrznej części dłoni mam wkłuty weflon.
Pościel jest śnieżnobiała. Ściany piaskowe. Dokładnie naprzeciw mnie jest
szyba, przez którą widzę zielony korytarz. Po prawej są białe drzwi. Po lewej
ode mnie długi blat, nad nim tej samej długości zawieszana szafka, a w kącie
stoi umywalka. Ściana przy niej jest wykafelkowana, z niewielkim lustrem.
Jestem w
szpitalu, ale dlaczego?
Usiłuję
sobie przypomnieć i odpowiedzieć na to pytanie, ale w głowie mam pustkę, w
pamięci jakby wypaloną dziurę. Nie wiem nawet jak się nazywam. Naprawdę.
Czekam aż ktoś sobie o mnie
przypomni. Gapię się w okno przed sobą. Przyglądam się ludziom mijających moją
salę. Nikt mnie nie zauważa.
Nagle ni
stąd ni z owąd słyszę, że ktoś otwiera drzwi. Staje w nich pielęgniarka. Na oko
koło trzydziestki, z dobrotliwym wyrazem twarzy.
- W końcu
się obudziłaś – mówi, obdarzając mnie miłym uśmiechem.
Uśmiecham
się, bo nie wiem co odpowiedzieć.
Podchodzi
do mnie, wymienia mi kroplówkę.
- Jak się
czujesz? – pyta.
- Dobrze –
odpowiadam. Mój głos jest melodyjny, lekki i ma bardzo ładną barwę.
- Powiem
wszystkim, że się obudziłaś, na pewno się ucieszą – mówi i po chwili wychodzi.
Czekam parę
minut, po czym do sali wpada jakaś kobieta.
Ma łzy w
oczach, uśmiecha się na mój widok. Przytula mnie, gładzi po włosach.
- Tak
bardzo się martwiłam… - wyznaje.
Domyślam
się, że najwidoczniej jest moją mamą.
- Dobrze
się czujesz? Potrzebujesz czegoś? – zasypuje mnie pytaniami.
- Dobrze.
Nie, raczej nie – odpowiadam, marszcząc przy tym lekko czoło.
- Jezu, jak
dobrze, że już się wybudziłaś. Tak bardzo się bałam o ciebie, odchodziłam od
zmysłów – mówi, a z oczu wyciekają jej
strumienie łez, które szybko ociera.
Uśmiecham
się do niej.
- Czekaj,
powiem reszcie żeby przyszli – mówi i szybkim krokiem wychodzi.
Po chwili
do sali wpada grupka nastolatków, cieszących się na mój widok.
- Gosia! –
wrzeszczą jedno przez drugie.
To moje
imię? W takim razie ładne, myślę.
Jedna z
dziewczyn niemal rzuca się na mnie. Czuję miły kwiatowy zapach.
Wpatruje
się we mnie. Ma ładne zielone oczy, otoczone wachlarzem rzęs i podkreślone
czarną kreską na powiece. Uśmiecha się szeroko.
Gdy odsuwa
się ode mnie, przyglądam się jej przez chwilę.
Wygląda…
dość nietypowo. Ma piękne proste czarne włosy aż do pasa. Ubrana jest w biały
t-shirt, na który ma zarzuconą czarną koszulę o parę rozmiarów za dużą, czarne
dżisny i glany w tym samym kolorze. Na nadgarstkach ma całe mnóstwo bransoletek
– większość z ćwiekami – na palcach pełno pierścionków.
Pozostałe
siedem osób ustawione jest w półkole wokół mojego łóżka. Wszyscy wpatrzeni są
we mnie. Jest pięciu chłopaków (każdy zabójczo przystojny!) i dwie dziewczyny, a ta, która się na mnie
rzuciła jest trzecią.
Druga
dziewczyna wygląda dość normalnie w porównaniu do tej pierwszej. Granatowa
koszulka w białe, małe kokardki, czerwone spodnie, czarne kozaki przed kolano.
Na szyi ma zawieszony srebrny krzyżyk. Włosy ma zaledwie do ramion, a grzywkę
zaczesaną na bok.
Trzecia
wygląda podobnie do pierwszej: czerwone włosy do ramion, czarna koszulka z
Metallicą i czarne dżisny poprzecierane w paru miejscach. W uszach ma mnóstwo
koczyków.
Pierwszym
chłopakiem jakiemu zaczęłam się przyglądać jest lokaty z uroczym uśmiechem i
dołeczkami w policzkach. Ma na sobie czarny T-shirt z Ramones, szarą bluzę i
kremowe spodnie.
Kolejnym
jest chłopak ze słodką grzywką czesaną na bok. Ubrany jest koszulkę w paski i
czerwone spodnie. Uśmiecha się słodko, odsłaniając przy tym rząd śnieżnobiałych
zębów.
Następny
jest uroczy blondyn. Uśmiecha się, pokazując swój aparat dentystyczny. Jego
niebieskie oczy lekko błyszczą. Czerwone polo kontrastuje z jego jasną
karnacją.
Czwarty
wyróżnia się spośród wszystkich: ma ciemną karnację, czarne postawione włosy, z
kilkoma blond pasemkami z przodu. Ma lekki zarost na twarzy, dobrze zarysowane
kości policzkowe. Jego brązowe oczy, sprawiają, że w brzuchu czuję motyle.
Dostrzegam w nich troskę zmieszaną ze szczęściem.
Ostatni jest chłopak w
delikatnych lokach, nie takich jak pierwszy. Nosi koszulę w kratę zapiętą na
wszystkie guziki i ciemne dżinsy. Wygląda na dość odpowiedzialnego i
najbardziej dojrzałego spośród tych wszystkich wyszczerzonych wariatów.
- Kim jesteście? – pytam.
Wszyscy spoglądają na siebie z
przerażeniem.
- Nie pamiętasz nas? – pyta ta
„spokojna”.
Kręcę głową.
- O cholera – klnie loczek.
- Niall, leć po lekarza – mówi
ten „odpowiedzialny”.
Blondyn wybiega z sali
(zapamiętać: Niall to ten blondyn z aparatem dentystycznym).
- Serio nic nie pamiętasz? –
dopytuje czerwonowłosa, siadając obok mnie.
- Nic, kompletnie. Mam jakby
dziurę w pamięci.
- Ile widzisz palców? – pyta
lokaty, pokazując mi trzy palce.
- Harry, debilu uspokój się – uspokaja
go mulat.
A zatem loczek to Harry,
odnotowuję sobie w pamięci. Na nowo zbieram informacje.
- No ale to ważne! Umiesz liczyć?
– dopytuje.
- Raz, dwa, trzy… - mówię
sarkastycznie. To pamiętam. Alfabet i inne pierdoły tak. Ale nic ze swojego
życia.
- Chociaż tyle… - mamrocze ten z
grzywką na bok.
Lekarz wchodzi do sali, a za nim
blondyn.
Lekarz jest koło czterdziestki,
wysoki, dobrze zbudowany.
Świeci mi jakąś latareczką po
oczach.
- Pamiętasz coś? – pyta.
Który już raz się mnie o to
pytają?!, zastanawiam się.
- Nic, kompletnie – odpowiadam.
Lekarz chwilę się zastanawia.
- Prawdopodobnie straciłaś pamięć
krótkotrwałą – ogłasza. – Zrobimy ci jeszcze parę badań. Póki co niech twoi
przyjaciele opowiedzą ci co nieco o tobie i o twoim życiu – dopowiada,
spoglądając na moich znajomych, którzy mają poważne miny.
Wychodzi z sali.
Mulat podchodzi do mnie i siada
na skraju łóżka. Łapie mnie za rękę.
- Jennifer, nie pamiętasz mnie? –
pyta.
- Cholera, jaka znowu Jennifer?!
– pytam.
Wszyscy wzdychają.
- No tak, przecież ty nic nie
wiesz – mówi czarnowłosa.
Moi znajomi
siedzieli całe dnie przy moim łóżku i cierpliwie opowiadali mi wszystko o mnie,
o moim życiu i o sobie.
Nazywam się
MałgorzataOlkowicz, chociaż moim
pseudonimem jest Jennifer. Mam szesnaście lat, jestem gwiazdą rocka, dziewczyną
mulata, który nazywa się Zayn Malik i jest członkiem boysbandu One Direction, w
którego skład wchodzą pozostali chłopcy. Ja z Zuzą (to ta czarnowłosa), Berry
(moja przyrodnia siostra, ta czerwonowłosa) i Julką (ta spokojna) tworzymy
Girls Rock – kapelę rockową. Jesteśmy supportem na koncertach chłopaków.
Pomogli się nam wybić.
Jestem
urodzona w Polsce, ale dwa lata temu pojechałam na wakacje do USA, po czym
przeprowadziłam się do Australii.
Obecnie jestem w trasie koncertowej po Europie, która została przerwana
ze względu na mój wypadek.
Było to
tak, że pokłóciłam się z Zaynem, wybiegłam z hotelu i wpadłam pod samochód.
Leżałam dwa tygodnie w śpiączce. Nikt nie wiedział, czy kiedykolwiek się
wybudzę. Wszyscy rzucili swoje zajęcia, by siedzieć w szpitalu i czekać na cud.
Jestem
wulkanem energii i huśtawką nastroi. Raz słodka jak cukierek, a za chwilę
kwaśna jak cytryna. Łączę w sobie jakby dwie osobowości. Nieco leniwa i zarazem
ambitna. Podobno jestem mądra i jestem kujonem, dużo czytam, gram na pianinie i
gitarze, jednak bywa, że jestem kłótliwa i „Nie do życia” jak to określiła
Berry.
W przeciągu
kilku następnych dni okazało się, że to co powiedział lekarz jest prawdą – mam
zanik pamięci krótkotrwałej. Nie jest wiadome, czy kiedykolwiek odzyskam
całkowicie pamięć. Wszyscy byliśmy dobrej myśli i dzień później mogłam już
wyjść ze szpitala.
-
Przyniosłam ci ubrania i kosmetyki – mówi Zuza. W ręce trzymała niewielką torbę
podróżną. – Ubrania, które miałaś w dniu wypadku, nadały się jedynie do
wyrzucenia.
- Dziękuję
– mówię z lekkim uśmiechem.
Wstaję
powoli z łóżka, stopy wsuwam w puchate kapcie, biorę torbę od Zuzy i idę do
łazienki. Zdejmuję pidżamę, wkładam ubrania przyniesione przez przyjaciółkę.
Szczotkuję zęby, rozczesuję włosy. Dodaję sobie sił uśmiechając się do swojego
odbicia w lustrze.
Wychodzę z
łazienki. Przed nią czeka na mnie Zuza. Wracamy razem do mojej sali, zabieramy
parę rzeczy i wychodzimy. Na korytarzu czekają na mnie wszyscy moi bliscy.
Każdy
uśmiecha się do mnie, usiłując dodać mi otuchy.
Boję się
tego, co zastanę za drzwiami głównymi szpitala. Jestem… gwiazdą. I wolę nie
myśleć o tym, co się stanie jak wyjdę za próg szpitala.
- No to
chodźmy – mówi moja mama.
Wszyscy
powoli ruszamy. Nieśpiesznym krokiem przemierzamy korytarz. Po mojej prawej
idzie Julka, po prawej Zuza a tuż za mną chłopcy. Moja mam idzie jako pierwsza.
Przed
drzwiami Liam wyprzedza nas i otwiera przed moją mamę drzwi, jak przystało na
dżentelmena.
Blask
flesza na chwilę mnie oślepia. Czuję, że ktoś mnie łapie za rękę od tyłu. Jakaś
część mojego mózgu rejestruje, że to Zayn. Mocno chwyta mnie pod rękę, zajmując
miejsce Zuzy przy moim boku.
Idziemy przed siebie, nie zważając na tłum
fotoreporterów. Dostrzegam nawet grupkę fanów. Delikatnie uśmiecham się do nich
i chcę im nawet pomachać, ale już wsiadam do samochodu.
Mam fanów, czy to nie wspaniałe?,
myślę, chyba lepszego życia mieć nie mogłam.
W samochodzie zapinam pasy. Zayn
wciąż trzyma mnie za rękę. Widzę, że Liam siedzi za kierownicą, obok niego
siedzi Zuza, a obok Zayna Julka.
- Gdzie reszta? – pytam,
spoglądając na Zayna.
- W drugim samochodzie –
odpowiada.
Ruszamy.
Powieki zaczynają mi ciążyć.
Opieram głowę na ramieniu Zayna, usiłuję wygodnie się ułożyć na siedzeniu. Nie
muszę długo czekać na sen, który przychodzi już po chwili.
Budzę się. Tym razem łóżko jest
znacznie wygodniejsze, a w dłoni nie mam weflonu. Rozglądam się wokół siebie. W
pokoju świeci się tylko mała lampka, która jest na stoliku, przy którym na
fotelu siedzi Zayn z książką w ręce.
Zauważa, że się obudziłam i
uśmiecha się do mnie znad książki.
- Wyspałaś się? – pyta. Odkłada
książkę na stolik, wstaje i podchodzi do mnie. Przysiada obok mnie.
- T-tak – mówię. – Ostatnio
strasznie dużo śpię – dodaję.
- To normalne – uspokaja mnie.
Przytula mnie i delikatnie kołysze nami. – Bałem się, że już na zawsze cię
straciłem – wyznaje.
Dochodzę do wniosku, że wszyscy
się o mnie martwili. Czuję się kochana i ważna. Mam ludzi, których interesuję, którzy nie wyobrażają sobie życia beze mnie.
Jestem naprawdę wielką szczęściarą mając takich przyjaciół.
Spoglądam na Zayna, na jego usta…
Kusiły mnie.
Coś pcha mnie do tego, by
spróbować go pocałować. Boję się, że mi nie wyjdzie i się ośmieszę, ale próbuję.
Jego wargi są słodkie i ciepłe.
Czuję w brzuchu jakby stado
motyli.
Podoba mi się to.
______________
I jest.
Mam nadzieję, że się Wam podoba... :)
Jeśli są błędy, literówki to wybaczcie, śpieszyłam się.
Do następnego! xx
Jejj wkońcu dodałaś aż mam zaciesz na ryjku,świetny i omg co teraz bd,czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńwohoo ;D już myślałam że się nie doczekam :D czekam na nowy :D mam nadzieję że pojawi się szybciej niż ten :)
OdpowiedzUsuńno to teraz czekać tylko na konfrontację z Codym :D hyh, już się nie mogę doczekać nexta <3
OdpowiedzUsuńCheers xx
http://royal-life-with-one-direction.blogspot.com/
PS soory że tak krótko, ale padam na ryj ;c