5/11/2013

Cz. IV R. 22 - Zabawne


***
Mierzę wzrokiem sylwetkę Cody’ego. Ma na sobie białą koszulkę z krwistoczerwonymi ustami i czarne spodnie.
- Nie podoba mi się ta koszulka - mówię, podchodząc do niego. Łapię jej dół i zaczynam podciągać do góry, jednak Cody kładzie swoje wielkie dłonie na moich.
- Co ci się w niej nie podoba? - pyta, spoglądając na mnie.
- Jest zbyt wyzywająca - odpowiadam i stawiam opór jego dłoniom, które poddają się i mogę zdjąć koszulkę Cody’ego. Cody pomaga mi zdjąć ją do reszty, bo niestety jestem za niska, po czym składam ją i podchodzę do jego walizki. Przeszukuję ją, jednak nie ma w niej żadnego normalnego t-shirtu, którego nadruk by mi odpowiadał. Po chwili na dnie znajduję zwykłą białą koszulkę na ramiączkach. - Tą możesz ubrać, a jak wrócimy do Europy to zabieram cię na zakupy - mówię, rzucając Cody’emu T-shirt. Ten łapie go w locie i szybkim ruchem przeciąga przez głowę. - Od razu lepiej. - Uśmiecham się. - Teraz możemy iść na spacer. - Podchodzę do niego i łapię jego dłoń.
- Co ci nie pasuje w moich koszulkach? - pyta, gdy idziemy plażą.
- Jakoś nie lubię oglądać cię ubranego w koszulki z półnagimi dziewczynami albo takimi ustami jak ta dzisiejsza.
- To ja przejrzę twoje koszulki i też co nieco wyrzucę. - Wbija mi palec w talię i zaczyna łaskotać. Podskakuję i zaczynam się bronić, jednak już po chwili leżę na piasku, a Cody jest tuż nade mną tak, że nie mam się jak ruszyć. - Przegrałaś. -Szczerzy się.
- Nie byłabym tak pewna na twoim miejscu - mówię, łapiąc go za ramiona i używając wszystkich swoich sił jakie posiadam w swoim drobnym ciele, próbuję położyć Cody’ego, jednak skutek jest raczej marny, przez co Cody się śmieje.
- Pogódź się z tym, że jestem silniejszy - szepcze mi do ucha, po czym delikatnie całuje miejsce pod uchem. Czuję jak jego usta przysysają się do mojej skóry na szyi. Wiem, że będę miała tam dokładny odcisk ust Cody ego i mam nadzieję, że do powrotu on zniknie. Kładę dłoń na szyi blondyna i z całej siły przyciągam go do siebie odpłacając się mu tym samym. - Niegrzeczna się robisz. - Delikatnie gryzie mnie w szyję. - Ale podoba mi się to.
*
Podnoszę się z łóżka po popołudniowej drzemce. Spoglądam za okno - jest już ciemno, słońce zdążyło zajść. Przeciągam się, rozglądając się po pokoju, jednak nigdzie nie widzę Cody’ego, więc wychodzę z łóżka i opuszczam pokój powolnym krokiem. Swojego chłopaka - a raczej Bad assa po tym, co mi zrobił - znajduję w salonie. Swoją drogą salon został nieco przemieniony - światła są przyciemnione, na stole stoją dwie szklanki, przekąski, z głośników wydobywa się klubowa muzyka. Zaczynam się zastanawiać, co to wszystko ma znaczyć. Czuję dłonie Cody’ego na swojej talii i jego oddech na swoim karku. - Tonight I will love, love you tonight. Give me everything tonight. - Jego głos jest niski i pociągający. Do głowy wpada mi pewien pomysł. Odwracam się i zarzucam Cody’emu ręce na szyję.
- Oczywiście - odpowiadam, starając się brzmieć kusząco. Cody delikatnie przegryza moją dolną wargę, po czym puszcza ją.
- Włóż coś seksownego - mruczy. - A ja idę coś dokończyć. - Szczęka opada mi do ziemi. Czy ja mam coś seksownego?, zastanawiam się w drodze do sypialni. Klękam przed walizką i przeszukuję jej zawartość. Do rąk wpada mi jakiś czarny materiał, którym okazuje się być obcisła sukienka. Przeszukuję ponownie walizkę, jednak nie znajduję nic odpowiedniejszego, jedynie s e k s o w n ą bieliznę. Boże, jeśli Cody mi ją kupił, to ja chyba zapadnę się pod ziemię, myślę. W końcu ubieram się w czarny stanik, którego miseczki są pokryte koronką i ładnie skrojone majtki, które także są koronkowe i nic nie zakrywają. Wbijam się w sukienkę i stwierdzam, że jestem gotowa, chociaż nie czuję się komfortowo w tym, co mam na sobie. Powoli i niepewnie wychodzę z sypialni. - Wyglądasz jeszcze lepiej niż przypuszczałem - mówi Cody, widząc mnie. Siedzi na sofie, totalnie wyluzowany. Wstaje i podchodzi do mnie. Wbijam wzrok w stopy i przyglądam się swojemu granatowemu pedicurowi. - Aniołku, nie bądź speszona - szepcze, unosząc na dwóch palcach moją brodę, bym spojrzała na niego. - Jesteś piękna, uwierz w to - mówi, patrząc mi prosto w oczy. Dostaję palpitacji serca. Pochyla się, czuję jego słodki oddech na szyi. - A w tej sukience wyglądasz pociągająco - dodaje, ściszonym głosem. Jestem w niebie, prawda? Nastaje chwila ciszy. - No to skoro sobie tą kwestię wyjaśniliśmy to możemy zacząć nasz wieczór! - mówi zadowolony. - Panie przodem. - Gestem ręki zaprasza mnie na sofę. Mijam go, czując na sobie - a konkretnie na swoim tyłku - jego wzrok. Siadam na kanapie i czekam, aż Cody zajmie miejsce obok mnie. Dostrzegam na stojącą na stole butelkę wódki. Ach, to taki ma plan, myślę.
***
Poranne promienie słoneczne padające wprost na moją twarz budzą mnie. Odwracam się na drugi bok i przyciągam do siebie ciało Gosi. Zaciągam się jej zapachem, nie otwierając oczu. Na moją twarz wkrada się uśmiech, gdy czuję jak Gosia wtula się we mnie i cicho wymawia moje imię. Ustami muskam nagą skórę jej ramienia. Wygląda uroczo z rozczochranymi włosami, lekko zaróżowionymi policzkami, delikatnym uśmiechem i wachlarzem rzęs na górze policzków.
Stwierdzam, że muszę wstać, więc powoli odsuwam się od Gosi. Przykrywam ją kołdrą, po czym podchodzę do walizki, by wyjąć czyste bokserki. Wkładam je i wychodzę z sypialni, spoglądając zza ramienia na słodko śpiącą Gosię. Widząc w salonie pustą butelkę po alkoholu, szklanki i miseczki z przekąskami, uśmiecham się – wracają do mnie wspomnienia z wczorajszej nocy.
- Wiem, co planujesz – mówię w trakcie pocałunku. Delikatnie chwytam jej dolną wargę w zęby. Spogląda na mnie swoimi pięknymi brązowymi oczami. Jej spojrzenie jest niewinne, jakby nie wiedziała o co mi chodzi. - Jeśli dobrze to rozegrasz to twój plan się powiedzie – dodaję, uśmiechając się. Ponownie całuję ją, wplatając palce w jej włosy. Gosia subtelnie ociera się o moje krocze, przez co w spodniach mam coraz mniej miejsca. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak to na mnie działa – zapominam o Bożym świecie. Mimo alkoholu, przez który szumi mi w głowie i wzrastającej ochoty na seks, staram się panować nad sytuacją, bo wiem, że Gosia jest w innym świecie. Z jednej strony nie chcę teraz tego robić, gdy jest pijana, bo będę uważał, że ją wykorzystałem. Jednak, gdyby spojrzeć na to z drugiej strony to Gosia naciska, a ja jestem tylko nastoletnim chłopakiem z burzą hormonów.
Gosia zdejmuje mój T-shirt , po czym jej paznokcie suną po moich plecach, zapewne zostawiając na nich czerwone ślady. Przybliża się jeszcze bliżej mnie. Moje dłonie zsuwają po jej plecach i zatrzymują się na biodrach. Nie przerywając pocałunku ani na chwilę, wstaję. Gosia oplata mnie nogami w pasie i rękoma wokół szyi. Przemierzam pokój, aż nie docieram do ściany. Dociskam do niej Gosię i wpijam się jeszcze mocniej w jej usta. Mój język splata się z jej językiem. Palce Gosi przeczesują moje włosy i łaskoczą kark. Podobnie jak wcześniej ociera się o moje krocze. Jedną ręką podciągam jej sukienkę, która po chwili ląduje u naszych stóp. Koronkowy materiał stanika drapie mnie w tors. Gosia zaczyna rozpinać moje spodnie. Podtrzymując ją jedną ręką, sięgam do kieszeni dżinsów i wyjmuję z niej opakowanie z prezerwatywą. Odpinanie spodni idzie Gosi opornie, jednak po chwili jestem jedynie w bokserkach. Podaję jej gumkę, po czym wsuwam palce pod materiał bielizny Gosi, oznajmiając, że chcę się jej pozbyć. Jakby wyczytując z moich myśli odplątuje nogi, a moja jedna ręka trzyma ją wciąż w powietrzu, obejmując ją w talii, a druga zsuwa koronkowy materiał. W brązowych oczach Gosi widzę iskierki podniecenia, błyszczą jak szalone. Z powrotem oplata nogami mój pas, jednak po dłuższym pocałunku, unoszę ją do góry, prostując ręce, na co reaguje piskiem. Spoglądam na nią i posyłam jej uśmiech. Jej nogi są przerzucone przez moje barki, a jej kobiecość jest na wysokości mojej twarzy. Gosia kurczowo trzyma się moich włosów, ciągnąc za nie lekko, bojąc się, że spadnie. Czyżby miała lęk wysokości?, zastanawiam się. Podtrzymuję ją, trzymając dłonie na jej pośladkach – kusząco miękkich pośladkach.
Językiem sunę po jej intymności. Czuję, jak mocniej ciągnie mnie za włosy, słyszę jak powietrze głośno opuszcza jej usta. Gdy ponawiam swoją czynność do moich uszu dobiega wiązanka przekleństw z wplecionym między nimi moim imieniem. Motywuje mnie to do dalszej pracy, więc jeszcze intensywniej badam językiem jej kobiecość. W jakimś stopniu przynosi mi to przyjemność taką jak Gosi. Na myśl o tym, co ona mogłaby zrobić swoimi ustami i językiem z moim penisem... Stop! Skup się na tym, co masz do zrobienia, karcę się w myślach. Za dużo pornosów, za dużo pornosów... Cholera, przecież ja ich nie oglądam. Głupieję już z tego wszystkiego.
Wkładam jeden palec do wnętrza Gosi. Jest strasznie ciasna, zaraz dojdzie, a ja nie chcę by doszła przez mój dotyk.
- Chcesz tego? - pytam, spoglądając na nią. Jej usta są lekko rozchylone, a głowa odchylona do tyłu.
- Błagam cię... - szepcze. Zsuwa się po moim torsie i oplata mnie nogami w pasie. Zdejmuję bokserki i jedną ręką nakładam prezerwatywę.
- Jesteś pewna, aniołku? - pytam. Gosia w odpowiedzi przyciska swoje usta do mojej szyi, dokładnie w tym samym miejscu, w którym wcześniej zrobiła malinkę. Wchodzę w nią delikatnie, by nie zrobić jej krzywdy. Mam coś w rodzaju deja vu. Tutaj przeżyliśmy swój pierwszy raz i też byliśmy pijani. W tle leci Bruno Mars śpiewający: „Cuz your sex takes me to paradise...”Gosia wychodzi swoimi biodrami mi naprzeciw, więc czubek mojego penisa i jej punkt G spotykają się w pół drogi.
Palcami przejeżdżam po miejscu, w którym mam odciśnięte usta Gosi. Uśmiecham się jeszcze szerzej, po czym zabieram się za zrobienie porządku. Po chwili na stole i wokół niego jest już czysto, więc wracam do sypialni. Gosia wciąż śpi. Jej cała prawa noga jest odkryta, prawa ręka spoczywa na pościeli. Wygląda to seksownie, więc bez zastanowienia chwytam telefon i robię zdjęcie. Jedno, drugie... Najmniej erotyczne wrzucam na Instagram z dopiskiem: „Moja śpiąca księżniczka”. Sprawdzam godzinę – jest ósma rano. Postanawiam iść pobiegać. Wkładam spodnie dresowe, podłączam słuchawki do telefonu, włączam muzykę, po czym wkładam go do kieszeni i zamykając dom na klucz, wybiegam. Przez jakieś pół godziny biegam i wracam do domu. Gosia wciąż śpi, więc wskakuję pod prysznic. Świeżo wykąpany i ubrany w czyste ubrania, idę do kuchni, by zrobić śniadanie. Robię tosty, a do szklanek nalewam soku. Gdy tosty są gotowe, nakładam je na talerz i razem z piciem zanoszę do sypialni.
- Dzień dobry, aniołku – witam się. Gosia z uśmiechem przeciąga się, ale zaraz ten uśmiech zastępuje grymas. Momentalnie sam przestaję się cieszyć. Kładę tacę z jedzeniem na szafce nocnej. - Co jest? - pytam, kucając i łapiąc jej malutką dłoń w moje. Niepokoję się.
- Wszystko w porządku Cody – odpowiada z uśmiechem. Wolną dłonią dotyka mojego policzka, próbując zbyć moje zmartwienie.
- Boli cię coś? - dopytuję, nie wierząc jej zapewnieniom.
- Głodna jestem – mówi, marszcząc uroczo brwi. Wzdycham i podaję jej tosta. Wysilam się na uśmiech. - Zjedz też.
- Nie jestem głodny. - Mój wzrok jest utkwiony w Gosi, zastanawiam się, co mogło sprawić, że jej uśmiech zszedł jej z twarzy wcześniej.
- Biegałeś?
- Tak, zawsze rano biegam – odpowiadam machinalnie. To przecież oczywista oczywistość. Zawsze rano biegam.
- Więc teraz musisz zjeść. - W jej głosie jest wesołość, ale także coś w rodzaju troski. Wciska mi w usta tosta. Gryzę malutki kawałek. - Większy, Cody – mówi. Jej jedna brew wędruje do góry, a twarz poważnieje. Mam wrażenie, że jest teraz moją mamą, która wciska mi jedzenie na siłę tak jak wtedy, kiedy byłem mały. I nagle nasze role się zamieniły – dopiero co ja się troszczyłem i jej „matkowałem”, a teraz robi to Gosia.
Gryzę znacznie większy kawałek, a na twarz Gosi wraca uśmiech.
- Położysz się obok mnie? - pyta.
- W ubraniach? - śmieję się. Uśmiech Gosi jest szerszy, zaczyna się śmiać. Je ostatni kawałek tosta.
- Możesz je przecież zdjąć – odpowiada. Wstaję i zdejmuję spodnie i koszulkę. Obchodzę łóżko dookoła i kładę się obok Gosi, pod kołdrą. - Mamy jakieś plany na dzisiaj? - pyta, wtulając się we mnie. Obejmuję ją ramieniem. Jest wciąż naga. Czuję jej piersi na swoim torsie.
- Póki co zaplanowałem, że zjesz śniadanie. - Muskam ustami jej czoło.
- A może... poleniuchujemy cały dzień w łóżku? - proponuje, spoglądając na mnie. W jej oczach tli się nadzieja.
- O ile mi powiesz, co cię boli – odpowiadam poważnym tonem, jednak nie chłodnym. Gosia głośno wzdycha. Wędruje palcami po moim torsie. Opuszki jej palców są chłodne.
- Po prostu... - zaczyna, patrząc na mnie. Dawno nie... No wiesz... I dlatego jestem lekko obolała, zwłaszcza po tym jak wczoraj... - mamrocze, po czym chowa twarz w mojej klatce piersiowej. Obejmuję ją mocniej, chociaż boję się, że sprawię jej tym ból. - Zrobimy to jeszcze, prawda? - pyta ściszonym głosem.
- Nie skrzywdziłem cię wczoraj? - To w jaki sposób wczoraj się z nią kochałem, raczej nie było delikatne.
- Nie, skąd. Przecież mówiłam ci, że nie mógłbyś... - zaczyna.
- Tylko nie kłam, proszę – wcinam się. Ton mojego głosu jest dość oschły, przez co Gosia gwałtownie odsuwa się ode mnie. Boli mnie to. Cholera, ja to potrafię wszystko spieprzyć, myślę. - Gosiu, to nie tak... - zaczynam. Leży zwinięta w kłębek na drugim końcu łóżka. Mam wrażenie, że ktoś wbił mi nóż w serce. - Aniołku, to nie tak miało zabrzmieć. Przepraszam, nie chciałem zarzucić ci kłamstwa. - Wzrok Gosi natrafia na mnie. Jej oczy są wypełnione smutkiem po brzegi. Proszę niebiosa o to, by nie zaczęła płakać. - Chodź tu do mnie – mówię. Mija chwila, która się dłuży niemiłosiernie, zanim Gosia decyduje się wrócić w moje ramiona. Całuję czubek jej głowy, powtarzając słowa przeprosin. Wtula się we mnie. Zimny czubek nosa ociera się o moją skórę. - Kochasz mnie jeszcze? - pytam.
- Oczywiście, że tak, głuptasie – chichocze, spoglądając na mnie. Przytulam ją mocno do siebie. Nie wyobrażam sobie, co by się ze mną stało, gdybym miał ją ponownie stracić.
- Chcę tylko jednej rzeczy. Wiesz jakiej?
- Mhm? - Jej czekoladowe oczy są pełne ciekawości.
- Chcę codziennie budzić się u twojego boku jak dzisiaj.
- Będziesz, obiecuję. - Ustami muska moją klatkę piersiową.
*
- Dlaczego wrzuciłeś moje zdjęcie jak śpię na IG? - pyta, zdenerwowana Gosia, trzymając swój telefon w ręce. Wwierca swój rozzłoszczony wzrok we mnie.
- Bo wyglądałaś bardzo słodko rano? - odpowiadam pytaniem na pytanie, szczerząc się jak idiota. Nie przekonuje to jednak Gosi. Z szafki zabiera mój telefon. Nie muszę patrzeć, by wiedzieć, że przegląda galerię. - Tylko niczego nie usuwaj, proszę – mówię cicho. Okej, wiem, że to są prawie nagie zdjęcia, ale ona jest moją dziewczyną na litość boską. Wolę mieć w telefonie jej zdjęcia niż jakieś wyretuszowanej laski z nienaturalnie dużymi piersiami.
- Cody, na przyszłość wolałabym wiedzieć, jakie moje zdjęcia masz w telefonie, okej? - pyta, oddając mi telefon.
- Jasne – odpowiadam. Rzucam telefon obok siebie. - Pora coś zjeść, aniołku – mówię.
- Nie jestem głodna.
- Nie zjadłaś dzisiaj nic oprócz tosta – zauważam. - Aniołku, jest już wieczór. Musisz coś zjeść. Na co masz ochotę?
Gosia odwraca się twarzą do mnie, a na jej twarz pojawia się uśmiech. Domyślam się, co on oznacza.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie dzisiaj, aniołku. - Uśmiech zamienia się w grymas, a oczy ciemnieją. Przybliżam się do Gosi i przytulam ją. - Kocham cię i uwielbiam się z tobą kochać, ale twoje dobro jest dla mnie na pierwszym miejscu.
- Ale to przecież jest dobre dla mnie – protestuje, wyrywając się z mojego uścisku. Nie udaje jej się to.
- Nie, póki sprawia ci to ból.
- A co z tym, że praktyka czyni mistrza? - Nie poddaje się.
- Aniołku... - przeciągam samogłoski. Wiem, że mnie sprawdza. Mnie i moją silną wolę. Jej palce wsuwają się pod moje bokserki, wędrują po pośladkach (wyobraźcie sobie tą miękką skórę pośladków Cody'ego... OMG – od autorki). Przymykam oczy, starając się utrzymać żądze na wodzy. Druga dłoń Gosi zsuwa moją z jej talii, na jej pośladki. Nie chcę zrobić jej przykrości, odtrącając ją, ale nie chcę przeciągać struny. - Gosiu, proszę. Poczekaj chociaż do jutra, dobrze?
W odpowiedzi Gosia odsuwa się ode mnie.
- Idę wziąć prysznic – rzuca, wstając z łóżka. Jedną ręką podtrzymuje piersi i szybkim krokiem idzie do łazienki, zatrzaskując lekko za sobą drzwi. Słyszę, że zamyka je na klucz. Wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi z toalety.
- Gosiu, jesteś zła? - pytam, stojąc pod drzwiami. Nie słyszę, by brała prysznic, ale też – co jest pocieszające – nie słyszę żeby płakała.
- Po prostu przyznaj, że cię nie pociągam będzie nam obojgu łatwiej! - krzyczy. Ręce mi opadają. Jak ona może pomyśleć coś takiego?!
- Gosiu, otwórz – mówię. Mój ton nie jest przyjemny. Naciskam na klamkę, ale drzwi nie ustępują. Jestem wkurzony po tym, co usłyszałem. - Otwórz! - krzyczę, zaczynam walić z pięści w drzwi. Słyszę dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Natychmiast naciskam klamkę i wchodzę do środka. Gosia stoi na środku łazienki, owinięta czarnym ręcznikiem, który sięga jej do kostek. W jej oczach zauważam strach. Podchodzę do niej i łapię jej nadgarstki. - Nie. Mów. Że. Mnie. Nie. Pociągasz. Bo. Tak. Naprawdę. Nie. Wiesz. Jak. Wielką. Ochotę. Mam. Na. Ciebie. W. Tej. Chwili. - mówię. W oczach Gosi pojawia się jeszcze większy strach.
Zayn. Zachowuję się właśnie jak on. Mam ochotę sobie porządnie przywalić. Puszczam nadgarstki Gosi i ją przytulam.
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć – mówię cicho. Kołyszę nami na boki. Czuję jak Gosia drży. - Przepraszam, nie chciałem, naprawdę. - Robię pauzę, po czym dodaję: - Po tym jak usłyszałem, że niby mnie nie pociągasz.... Aniołku, zapewniam cię, że jesteś jedyną dziewczyną, która mnie pociąga.
*
Budzi mnie pocałunek w usta. Uśmiecham się i otwieram oczy. Gosia klęczy nade mną. Na jej twarzy widnieje uśmiech, w jej oczach jest ten blask, co kiedyś. Dziwi mnie fakt, że jest już ubrana. Widocznie wstała przede mną. Obejmuję ją w talii i przyciągam do siebie, przez co ląduje na moim torsie. Oboje zaczynamy się śmiać. Czuję usta Gosi na swojej szyi. Mruczę cicho, rozkoszując się jej pieszczotą.
Popołudnie spędzamy na plaży. Są świetne fale, więc postanawiam to wykorzystać i uczę Gosię surfować. Idzie jej to raczej marnie, jednak nie tracę zapału. Ilość razy jaką już spadła z deski jest chyba większa niż ta, ile razy ja spadłem. No cóż... Brak talentu do surfowania nadrabia swoim urokiem osobistym.
- Poddaję się, to nie dla mnie! - oznajmia ze śmiechem. Kładzie się na plecach na desce. Postanawiam zrobić jej żart, więc chwytam brzeg deski i zrzucam z niej Gosię, która z pluskiem wpada do wody. - ZABIJĘ! - krzyczy, gdy tylko się wynurza. Wygląda jak zmokły szczur – słodki szczur – z mokrymi i poprzylepianymi włosami do twarzy. Śmieję się i czekam aż do mnie podejdzie. Popycha mnie, a ja upadam – oczywiście robię to celowo, dla jej satysfakcji. Gdy się wynurzam, szybkim ruchem poprawiam włosy, po czym łapię Gosię wpół i przerzucam sobie przez ramię. Wychodzę z wody, ciągnąc za sobą deskę. Na plaży kładę na piasku Gosię i obsypuję jej mokre ciało piaskiem. Ona zamiast się wiercić i uciekać, grzecznie leży. W końcu podnosi się i napiera swoim ciałem na moje, przez co też jestem cały w piasku. Muskam jej usta, po czym obejmuję ją w talii i zanoszę z powrotem do wody. Kładę Gosię na powierzchni i delikatnie opłukuję jej ciało wodą, tak by oczyścić je z piasku. Po chwili wychodzimy z wody, trzymając się za ręce. - Gonisz! - krzyczy Gosia i chce wyswobodzić dłoń z mojej, jednak wtedy tylko mocniej ją zaciskam.
- Nie uda ci się to, kochanie – szepczę, przyciągając ją do siebie. Delikatnie puszczam jej dłoń. - Gonisz! - krzyczę i zaczynam biec jak najszybciej. Co chwilę oglądam się za siebie. Gosia jest daleko za mną. Nie ma szans, by mnie dogoniła. Zwalniam, dając jej fory. - No chodź do tatusia! - krzyczę, śmiejąc się. Dogania mnie, a ja zamiast biec to zatrzymuję się. Rozkładam ramiona, w które wpada Gosia z taką siłą, że mnie przewraca i oboje lądujemy na piasku, śmiejąc się. Nie podoba mi się to, że jest nade mną, więc bez problemu obracam nas tak, że teraz ja jestem nad Gosią, a ona nie ma żadnej drogi ucieczki. Pochylam się nad nią, czując jej oddech na swojej twarzy. - I co teraz zrobisz? - pytam cwaniacko. Jej nadgarstki są zamknięte w moich dłoniach, moje kolana są przyciśnięte do jej boków. Lubię ten fakt, że jestem od niej wyższy, silniejszy.
- Pocałuję cię – mówi, przybliżając swoje usta do moich. Nasze usta spotykają się wpół drogi. Po dość długim pocałunku, wstajemy i trzymając się za ręce idziemy na nasz koc. Gosia kładzie się na plecach i zamyka oczy. Zajmuję miejsce obok niej, kładąc się na brzuchu i przerzucając lewą rękę przez jej brzuch. Czuję jak Gosia się wierci, a po chwili delikatnie przegryza moje ramię.

- Ej, ej, ale bez gryzienia! - oburzam się, wstając na równe nogi. Spoglądam na Gosię, która uśmiecha się szeroko, dumna ze swojego czynu, jednak po chwili uśmiech schodzi z jej twarzy. W oczach widzę skruchę. Wiem, że jest to zamierzone. I tak nie mógłbym się na nią złościć. Gosia podnosi się, obejmuje mnie w pasie i ustami muska miejsce, w które mnie ugryzła.
- Lepiej? - pyta, spoglądając na mnie z nadzieją w oczach.
- Lepiej będzie jeśli pocałujesz mnie jeszcze tutaj. - Wskazuję na swoje usta. Gosia bez zawahania dotyka swoimi ustami moich. Obejmuję ją w talii i mocniej wpijam się w jej usta. Po chwili Gosia leży, a ja jestem nad nią, wciąż całując się z nią. Czuję jak się uśmiecha. Jej język splata się z moim. Moja dłoń wędruje poprzez talię, żebra, ramię aż do jej policzka. Ostatni raz muskam jej usta, po czym odsuwam się od niej.
- Ej! - piszczy, rozczarowana. Jej usta są wygięte w podkówkę, a oczy smutne. Pochylam się nad jej dekoltem i składam na nim kilka pocałunków, a później powtarzam tą czynność pomiędzy jej piersiami i na brzuchu. Spoglądam na nią, będąc na wysokości jej brzucha. Jej oczy są weselsze, a na ustach z powrotem widnieje uśmiech.
- Zadowolona? - pytam, muskając po raz kolejny jej skórę.
- Oczywiście, że tak – odpowiada. Sięga dłonią do moich włosów i przeczesuje je palcami. Uwielbiam, gdy to robi.
- Cieszę się. - Układam się obok niej, na boku i wodzę palcem po jej brzuchu, gdzie chwilę temu były moje usta. Gosia zamyka oczy i relaksuje się pod moim dotykiem. Zauważam dwie osoby idące plażą. Gdy są dostatecznie blisko rozpoznaję je – są to znajomi moich rodziców, którzy gdy byliśmy tutaj w lato często u nas przesiadywali. - Gosiu, chodź, przedstawię cię komuś – mówię. Gosia leniwie otwiera oczy i się podnosi.
- Co? Niby komu? - pyta, rozglądając się. Wstaję i wyciągam dłoń w jej stronę. Gosia chwyta ją i wstaje. Trzymając się za ręce idziemy w stronę znajomych.
- Miło was znów widzieć! - witam się. - Co tutaj robicie? - pytam. Podaję dłoń najpierw kobiecie, a później mężczyźnie. Małżeństwo jest w wieku moich rodziców. Kobieta ma krótkie brązowe włosy i niebieskie oczy, pociągłą twarz, wąskie usta i ładnie zarysowane łuki brwiowe. Ma na sobie długą sukienkę, która sięga jej do kostek, a jej nadgarstek zdobi masa bransoletek. Jej mąż ma ciemne oczy, mocno zarysowaną szczękę, grube brwi i poziome zmarszczki na czole. Ubrany jest w spodnie w kolorze khaki, które sięgają mu za kolano, sandały i biały T-shirt.
- Cody! - Cieszy się kobieta. - Kiedy ostatni raz się widzieliśmy? - pyta.
- Chyba na krótko przed tym jak wyjechałem z Australii – odpowiadam.
- Kim jest ta ślicznotka? - pyta pani Maria, mierząc wzrokiem Gosię.
- To Jennifer, moja dziewczyna – oznajmiam. Spoglądam na Gosię.- Jennifer poznaj Marię i Jonatana. To dobrzy znajomi moich rodziców. - Gosia niepewnie wyciąga dłoń w stronę Marii. Ta zamiast ją uścisnąć po prostu przytula Gosię i całuje ją w oba policzki. Ona i Jonatan nie mogą mieć dzieci, więc mnie i moje rodzeństwo traktują jak swoje własne dzieci. Mam tak jakby dwie mamy i dwóch tatów. Zabawne, nie?
Jonatan również przytula Gosię, która jest zszokowana ich wylewnością.
- Cieszę się, że doczekałam się dnia, w którym było mi dane poznać miłość Cody'ego. Angie wspominała, że przyjechałeś do Australii, ale nic o tym, że będziecie tutaj. - Uśmiecham się. Mocniej ściskam dłoń Gosi, dodając jej otuchy. Czuję, że jest zagubiona.
- Może przyjedziecie dzisiaj do nas na kolację? Będziemy mieli wtedy okazję by porozmawiać – proponuje Jonatan. Spoglądam na Gosię. Uśmiecha się delikatnie, co odbieram jako zgodę.
- Jasne. O której?
- Siódma? - pyta Maria.
- Idealnie – odpowiadam.
- W takim razie do zobaczenia – mówi Maria i przytula i mnie i Gosię na pożegnanie, a Jonatan podaje sobie z nami dłonie.
- Miło było was zobaczyć. - Posyłam im uśmiech, gdy już idą w kierunku, z którego przyszli.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła za to, że spędzimy z nimi wieczór – mówię, gdy wracamy do naszego miejsca.
- Nie, skąd – odpowiada machinalnie.
- Maria i Jonatan są dla mnie rodziną. Dawno się z nimi nie widziałem. - Siadamy na kocu. Wciąż trzymam dłoń Gosi.
- Cody, ja to rozumiem. Pójdziemy do nich wieczorem i nie mam nic przeciwko temu. - Wolną dłoń kładzie na moim policzku, przekonując mnie do swojego zdania.

- Już idę! - mówi Gosia, na którą czekam od piętnastu minut. Jednak, gdy ją widzę dochodzę do prostego wniosku: było warto czekać. Miała na sobie białą bokserkę, niebieską rozkloszowaną spódniczkę i kremowe balerinki. Wygląda niesamowicie. - Ziemia do Cody'ego! - Gosia macha mi dłonią przed oczami. Mrugam szybko, by się otrząsnąć. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
- Wyglądasz bosko – mówię. Policzki Gosi stają się różowe, co dodaje jej uroku. Przenosi wzrok na swoje stopy. - Ej, ej, chyba ci coś mówiłem na ten temat, prawda? - pytam, unosząc jej brodę tak, by spojrzała mi w oczy. Delikatnie przytakuje. - Jesteś piękna, pamiętaj. - Całuję jej nosek, po czym łapię jej rękę i wychodzimy z domu. - Kto prowadzi? - pytam, gdy jesteśmy przy samochodzie.
- Oczywiście, że ty – odpowiada Gosia, spoglądając na mnie.
- A już myślałem, że będę mógł sobie spokojnie na ciebie popatrzyć... - Wzdycham. Kilka chwil później siedzę już na miejscu kierowcy i odpalam silnik. Po dziesięciu minutach drogi jesteśmy na miejscu. Szybko wysiadam z auta, okrążam je i otwieram drzwi Gosi, która z gracją wysiada, obdarowując mnie przy tym delikatnym uśmiechem. Chwytam jej dłoń, po czym odwracając się przez ramię zamykam autopilotem samochód.
Dom jest większy niż mój na plaży, jednak jego wnętrze jest przytulne i ciepłe, dzięki Marie, która od zawsze interesuje się architekturą. Wejściowe drzwi są opatrzone numerem domu, tabliczką z napisem: „J.M. Johnson”, szparą na listy i kołatką. Obok drzwi są dwa wąskie okna, które są zasłonięte żaluzjami. Na ganku po lewej stronie jest drewniana ławka i stolik.
Delikatnie kołatką uderzam o drzwi i robię krok w tył, uśmiechając się przy tym do Gosi. Wiem, że jest lekko zestresowana.
- Nie bój się, oni nie gryzą – chichoczę do jej ucha. Gosia nerwowo wygładza spódnicę. - Pokochają cię, zobaczysz.
Drzwi się otwierają i widzę Marie i Jonatana. Oboje uśmiechają się ciepło do nas.
- Wejdźcie! - Zaprasza Jonatan. Wchodzimy do środka, a oni od razu nas przytulają.

Wieczór mija nam w miłej atmosferze. Jedzenie, które Marie przygotowała jest jak zwykle pyszne. Rozmawiamy i śmiejemy się. Oczywiście Jonatan jest ciekawy tego jak poznaliśmy się z Gosią więc mniej więcej opowiadam mu naszą historię pomijając wszelkie dramaty jakie nas spotkały – wypadek samochodowy Gosi i to co... Wiecie.
- Pomogę ci sprzątnąć – oferuję się, gdy Jonatan zbiera talerze.
- Nie trzeba, dam sobie radę – odpowiada, jednak ja wstaję i pomagam mu. Razem idziemy do kuchni i wkładamy naczynia do zmywarki. - Jennifer jest bardzo miła, ale trochę skryta – mówi Jonatan, spoglądając na mnie. Podaję mu talerz.
- Wiesz, ona już tak ma jeśli kogoś nie zna. Naprawdę, jeśli poznałbyś ją bliżej to zobaczyłbyś, że jest inna. Poza tym... - Wzdycham. - Ona ostatnio dużo przeszła.
Jego twarz poważnieje, oczy ciemnieją.
- To znaczy? - pyta natychmiast. - Znaczy... To nie moja sprawa, ale...
- Jennifer miała wypadek samochodowy. Straciła pamięć. Ale, proszę, nie wspominaj o tym Marie, wiesz jaka ona jest.
- Oczywiście – mówi. Wiem, że mogę mu zaufać. Marie zaraz by się tym przejęła i zaczęłaby zadawać tysiące niepotrzebnych pytań. Jonatan zamyka zmywarkę i wracamy do jadalni, w której Gosia i Marie rozmawiają.
Dalsza część wieczoru mija w miłej atmosferze dopóki z ust Marie nie ulatuje jedno pytanie:
- Uprawiacie seks?
- Marie! - krzyczy Jonatan. Lekko rozbawiony spoglądam na Gosię. Wpatruje się w swoje dłonie, a jej policzki są czerwone.
- Przepraszam, nie powinna – mówi Marie. Zauważam, że jest lekko speszona – chyba dopiero teraz zorientowała się, o co zapytała. Rozumiem, że jestem dla niej jak syn, ale nie powinna pytać o takie rzeczy. A już szczególnie nie przy Gosi...

Pół godziny później razem z Gosią żegnamy się z Marie i Jonatanem. Oczywiście dostajemy cały zapas jedzenia – jakby nasza lodówka była pusta.
- Miło było was gościć – mówi Jonatan, gdy już odchodzimy. Odwracam się i macham im na pożegnanie, uśmiechając się serdecznie.
- Nie było aż tak źle – mówię cicho do Gosi w drodze do samochodu.
- Taa. - Otwieram przed Gosią drzwi z samochodu, po czym zajmuję miejsce za kierownicą. Słyszę brzdęk zapinanego pasa bezpieczeństwa. Robię to samo, włączam światła i odpalam silink. Uśmiecham się ciepło do Gosi, po czym wjeżdżam na drogę.
- To było zabawne, gdy... - zaczynam, spoglądając na Gosię. Nie kończę, bo zasnęła. Uśmiecham się i dociskam pedał gazu. Kilka minut później jestem już przy domku na plaży. Wyłączam silnik, wyjmuję kluczyki ze stacyjki, odpinam swój pas. Wychodzę z samochodu, lecę do domu otworzyć drzwi i pozapalać światła. Szybko wracam, odpinam Gosię z pasów, delikatnie, by jej nie zbudzić, biorę na ręce. Nogą zatrzaskuję drzwi, wciskam przycisk na autopilocie, zamykając samochód. Niosę Gosię do domu i kładę ją na łóżku. Zdejmuję baleriny z jej stóp i spódniczkę, po czym przykrywam ją kołdrą i gaszę światło. Idę do kuchni, by napić się wody. Z uśmiechem na ustach, wspominam wieczór. Opierając się o blat kuchenny, wyjmuję telefon z kieszeni i wchodzę na Twittera. Dodaję post.
Ten wieczór był całkiem zabawny.

____________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam za to, że musieliście tyle czekać.
Mam nadzieję, że chociaż długość (8stron, ponad 5tysięcy słów) i treść jaka jest w rozdziale wynagradza Wam długie czekanie.
Zapraszam na moje nowe opowiadanie: http://story-about-a-girl-and-a-boy.blogspot.co.uk/ :)

Do napisania,
Baśku. xoxo

5 komentarzy:

  1. Świetnyy ;d i ten wieczór był zabawny ;p czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! ;D
    Kurde, no uwielbiam Cię! <3
    Cudny rozdział! Zresztą jak zawsze! *.*
    Dodaj szybko następny, please! ;D
    Czekam z niecierpliwością(zresztą jak zawsze hahaha!)!
    Loffciam bloga ( i Cody'iego oczywiście!) ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zawsze swietnie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Głosujemy na Cody'ego pomóżcie liczba oddanych głosów nie ma ograniczeń http://popdust.com/tournament-round/round-3-greatest-youtube-star/#

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział jak każdy!!!
    - Ariana

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!
Jeśli komentujesz jako Anonim, to podpisz się chociaż imieniem czy inicjałami, bo czasami chcę wiedzieć do kogo mam się odnieść w poście. :)