***
Mierzę
wzrokiem sylwetkę Cody’ego. Ma na sobie białą koszulkę z
krwistoczerwonymi ustami i czarne spodnie.
- Nie podoba mi się ta
koszulka - mówię, podchodząc do niego. Łapię jej dół i
zaczynam podciągać do góry, jednak Cody kładzie swoje wielkie
dłonie na moich.
- Co ci się w niej nie
podoba? - pyta, spoglądając na mnie.
- Jest zbyt wyzywająca -
odpowiadam i stawiam opór jego dłoniom, które poddają się i mogę
zdjąć koszulkę Cody’ego. Cody pomaga mi zdjąć ją do reszty,
bo niestety jestem za niska, po czym składam ją i podchodzę do
jego walizki. Przeszukuję ją, jednak nie ma w niej żadnego
normalnego t-shirtu, którego nadruk by mi odpowiadał. Po chwili na
dnie znajduję zwykłą białą koszulkę na ramiączkach. - Tą
możesz ubrać, a jak wrócimy do Europy to zabieram cię na zakupy -
mówię, rzucając Cody’emu T-shirt. Ten łapie go w locie i
szybkim ruchem przeciąga przez głowę. - Od razu lepiej. -
Uśmiecham się. - Teraz możemy iść na spacer. - Podchodzę do
niego i łapię jego dłoń.
- Co ci nie pasuje w moich
koszulkach? - pyta, gdy idziemy plażą.
- Jakoś nie lubię
oglądać cię ubranego w koszulki z półnagimi dziewczynami albo
takimi ustami jak ta dzisiejsza.
- To ja przejrzę twoje
koszulki i też co nieco wyrzucę. - Wbija mi palec w talię i
zaczyna łaskotać. Podskakuję i zaczynam się bronić, jednak już
po chwili leżę na piasku, a Cody jest tuż nade mną tak, że nie
mam się jak ruszyć. - Przegrałaś. -Szczerzy się.
- Nie byłabym tak pewna
na twoim miejscu - mówię, łapiąc go za ramiona i używając
wszystkich swoich sił jakie posiadam w swoim drobnym ciele, próbuję
położyć Cody’ego, jednak skutek jest raczej marny, przez co Cody
się śmieje.
- Pogódź się z tym, że
jestem silniejszy - szepcze mi do ucha, po czym delikatnie całuje
miejsce pod uchem. Czuję jak jego usta przysysają się do mojej
skóry na szyi. Wiem, że będę miała tam dokładny odcisk ust Cody
ego i mam nadzieję, że do powrotu on zniknie. Kładę dłoń na
szyi blondyna i z całej siły przyciągam go do siebie odpłacając
się mu tym samym. - Niegrzeczna się robisz. - Delikatnie gryzie
mnie w szyję. - Ale podoba mi się to.
*
Podnoszę
się z łóżka po popołudniowej drzemce. Spoglądam za okno - jest
już ciemno, słońce zdążyło zajść. Przeciągam się,
rozglądając się po pokoju, jednak nigdzie nie widzę Cody’ego,
więc wychodzę z łóżka i opuszczam pokój powolnym krokiem.
Swojego chłopaka - a raczej Bad assa po tym, co mi zrobił -
znajduję w salonie. Swoją drogą salon został nieco przemieniony -
światła są przyciemnione, na stole stoją dwie szklanki,
przekąski, z głośników wydobywa się klubowa muzyka. Zaczynam się
zastanawiać, co to wszystko ma znaczyć. Czuję dłonie Cody’ego
na swojej talii i jego oddech na swoim karku. - Tonight
I will love, love you tonight. Give me everything tonight.
- Jego głos jest niski i pociągający. Do głowy wpada mi pewien
pomysł. Odwracam się i zarzucam Cody’emu ręce na szyję.
- Oczywiście -
odpowiadam, starając się brzmieć kusząco. Cody delikatnie
przegryza moją dolną wargę, po czym puszcza ją.
-
Włóż coś seksownego - mruczy. - A ja idę coś dokończyć. -
Szczęka opada mi do ziemi. Czy ja mam coś seksownego?, zastanawiam
się w drodze do sypialni. Klękam przed walizką i przeszukuję jej
zawartość. Do rąk wpada mi jakiś czarny materiał, którym
okazuje się być obcisła sukienka. Przeszukuję ponownie walizkę,
jednak nie znajduję nic odpowiedniejszego, jedynie s e k s o w n ą
bieliznę. Boże, jeśli Cody mi ją kupił, to ja chyba zapadnę się
pod ziemię, myślę. W końcu ubieram się w czarny stanik, którego
miseczki są pokryte koronką i ładnie skrojone majtki, które także
są koronkowe i nic
nie zakrywają. Wbijam się w sukienkę i stwierdzam, że jestem
gotowa, chociaż nie czuję się komfortowo w tym, co mam na sobie.
Powoli i niepewnie wychodzę z sypialni. - Wyglądasz jeszcze lepiej
niż przypuszczałem - mówi Cody, widząc mnie. Siedzi na sofie,
totalnie wyluzowany. Wstaje i podchodzi do mnie. Wbijam wzrok w stopy
i przyglądam się swojemu granatowemu pedicurowi. - Aniołku, nie
bądź speszona - szepcze, unosząc na dwóch palcach moją brodę,
bym spojrzała na niego. - Jesteś piękna, uwierz w to - mówi,
patrząc mi prosto w oczy. Dostaję palpitacji serca. Pochyla się,
czuję jego słodki oddech na szyi. - A w tej sukience wyglądasz
pociągająco - dodaje, ściszonym głosem. Jestem w niebie, prawda?
Nastaje chwila ciszy. - No to skoro sobie tą kwestię wyjaśniliśmy
to możemy zacząć nasz wieczór! - mówi zadowolony. - Panie
przodem. - Gestem ręki zaprasza mnie na sofę. Mijam go, czując na
sobie - a konkretnie na swoim tyłku - jego wzrok. Siadam na kanapie
i czekam, aż Cody zajmie miejsce obok mnie. Dostrzegam na stojącą
na stole butelkę wódki. Ach, to taki ma plan, myślę.
***
Poranne promienie
słoneczne padające wprost na moją twarz budzą mnie. Odwracam się
na drugi bok i przyciągam do siebie ciało Gosi. Zaciągam się jej
zapachem, nie otwierając oczu. Na moją twarz wkrada się uśmiech,
gdy czuję jak Gosia wtula się we mnie i cicho wymawia moje imię.
Ustami muskam nagą skórę jej ramienia. Wygląda uroczo z
rozczochranymi włosami, lekko zaróżowionymi policzkami, delikatnym
uśmiechem i wachlarzem rzęs na górze policzków.
Stwierdzam, że muszę
wstać, więc powoli odsuwam się od Gosi. Przykrywam ją kołdrą,
po czym podchodzę do walizki, by wyjąć czyste bokserki. Wkładam
je i wychodzę z sypialni, spoglądając zza ramienia na słodko
śpiącą Gosię. Widząc w salonie pustą butelkę po alkoholu,
szklanki i miseczki z przekąskami, uśmiecham się – wracają do
mnie wspomnienia z wczorajszej nocy.
- Wiem, co planujesz
– mówię w trakcie pocałunku. Delikatnie chwytam jej dolną wargę
w zęby. Spogląda na mnie swoimi pięknymi brązowymi oczami. Jej
spojrzenie jest niewinne, jakby nie wiedziała o co mi chodzi. -
Jeśli dobrze to rozegrasz to twój plan się powiedzie – dodaję,
uśmiechając się. Ponownie całuję ją, wplatając palce w jej
włosy. Gosia subtelnie ociera się o moje krocze, przez co w
spodniach mam coraz mniej miejsca. Doskonale zdaje sobie sprawę z
tego jak to na mnie działa – zapominam o Bożym świecie. Mimo
alkoholu, przez który szumi mi w głowie i wzrastającej ochoty na
seks, staram się panować nad sytuacją, bo wiem, że Gosia jest w
innym świecie. Z jednej strony nie chcę teraz tego robić, gdy jest
pijana, bo będę uważał, że ją wykorzystałem. Jednak, gdyby
spojrzeć na to z drugiej strony to Gosia naciska, a ja jestem tylko
nastoletnim chłopakiem z burzą hormonów.
Gosia zdejmuje mój
T-shirt , po czym jej paznokcie suną po moich plecach, zapewne
zostawiając na nich czerwone ślady. Przybliża się jeszcze bliżej
mnie. Moje dłonie zsuwają po jej plecach i zatrzymują się na
biodrach. Nie przerywając pocałunku ani na chwilę, wstaję. Gosia
oplata mnie nogami w pasie i rękoma wokół szyi. Przemierzam pokój,
aż nie docieram do ściany. Dociskam do niej Gosię i wpijam się
jeszcze mocniej w jej usta. Mój język splata się z jej językiem.
Palce Gosi przeczesują moje włosy i łaskoczą kark. Podobnie jak
wcześniej ociera się o moje krocze. Jedną ręką podciągam jej
sukienkę, która po chwili ląduje u naszych stóp. Koronkowy
materiał stanika drapie mnie w tors. Gosia zaczyna rozpinać moje
spodnie. Podtrzymując ją jedną ręką, sięgam do kieszeni dżinsów
i wyjmuję z niej opakowanie z prezerwatywą. Odpinanie spodni idzie
Gosi opornie, jednak po chwili jestem jedynie w bokserkach. Podaję
jej gumkę, po czym wsuwam palce pod materiał bielizny Gosi,
oznajmiając, że chcę się jej pozbyć. Jakby wyczytując z moich
myśli odplątuje nogi, a moja jedna ręka trzyma ją wciąż w
powietrzu, obejmując ją w talii, a druga zsuwa koronkowy materiał.
W brązowych oczach Gosi widzę iskierki podniecenia, błyszczą jak
szalone. Z powrotem oplata nogami mój pas, jednak po dłuższym
pocałunku, unoszę ją do góry, prostując ręce, na co reaguje
piskiem. Spoglądam na nią i posyłam jej uśmiech. Jej nogi są
przerzucone przez moje barki, a jej kobiecość jest na wysokości
mojej twarzy. Gosia kurczowo trzyma się moich włosów, ciągnąc za
nie lekko, bojąc się, że spadnie. Czyżby miała lęk wysokości?,
zastanawiam się. Podtrzymuję ją, trzymając dłonie na jej
pośladkach – kusząco miękkich pośladkach.
Językiem sunę po
jej intymności. Czuję, jak mocniej ciągnie mnie za włosy, słyszę
jak powietrze głośno opuszcza jej usta. Gdy ponawiam swoją
czynność do moich uszu dobiega wiązanka przekleństw z wplecionym
między nimi moim imieniem. Motywuje mnie to do dalszej pracy, więc
jeszcze intensywniej badam językiem jej kobiecość. W jakimś
stopniu przynosi mi to przyjemność taką jak Gosi. Na myśl o tym,
co ona mogłaby zrobić swoimi ustami i językiem z moim penisem...
Stop! Skup się na tym, co masz do zrobienia, karcę się w myślach.
Za dużo pornosów, za dużo pornosów... Cholera, przecież ja ich
nie oglądam. Głupieję już z tego wszystkiego.
Wkładam jeden palec
do wnętrza Gosi. Jest strasznie ciasna, zaraz dojdzie, a ja nie chcę
by doszła przez mój dotyk.
- Chcesz tego? -
pytam, spoglądając na nią. Jej usta są lekko rozchylone, a głowa
odchylona do tyłu.
- Błagam cię... -
szepcze. Zsuwa się po moim torsie i oplata mnie nogami w pasie.
Zdejmuję bokserki i jedną ręką nakładam prezerwatywę.
- Jesteś pewna,
aniołku? - pytam. Gosia w odpowiedzi przyciska swoje usta do mojej
szyi, dokładnie w tym samym miejscu, w którym wcześniej zrobiła
malinkę. Wchodzę w nią delikatnie, by nie zrobić jej krzywdy. Mam
coś w rodzaju deja vu. Tutaj przeżyliśmy swój pierwszy raz i też
byliśmy pijani. W tle leci Bruno Mars śpiewający: „Cuz your sex
takes me to paradise...”Gosia wychodzi swoimi biodrami mi
naprzeciw, więc czubek mojego penisa i jej punkt G spotykają się w
pół drogi.
Palcami
przejeżdżam po miejscu, w którym mam odciśnięte usta Gosi.
Uśmiecham się jeszcze szerzej, po czym zabieram się za zrobienie
porządku. Po chwili na stole i wokół niego jest już czysto, więc
wracam do sypialni. Gosia wciąż śpi. Jej cała prawa noga jest
odkryta, prawa ręka spoczywa na pościeli. Wygląda to seksownie,
więc bez zastanowienia chwytam telefon i robię zdjęcie. Jedno,
drugie... Najmniej erotyczne wrzucam na Instagram z dopiskiem: „Moja
śpiąca księżniczka”. Sprawdzam godzinę – jest ósma rano.
Postanawiam iść pobiegać. Wkładam spodnie dresowe, podłączam
słuchawki do telefonu, włączam muzykę, po czym wkładam go do
kieszeni i zamykając dom na klucz, wybiegam. Przez jakieś pół
godziny biegam i wracam do domu. Gosia wciąż śpi, więc wskakuję
pod prysznic. Świeżo wykąpany i ubrany w czyste ubrania, idę do
kuchni, by zrobić śniadanie. Robię tosty, a do szklanek nalewam
soku. Gdy tosty są gotowe, nakładam je na talerz i razem z piciem
zanoszę do sypialni.
-
Dzień dobry, aniołku – witam się. Gosia z uśmiechem przeciąga
się, ale zaraz ten uśmiech zastępuje grymas. Momentalnie sam
przestaję się cieszyć. Kładę tacę z jedzeniem na szafce nocnej.
- Co jest? - pytam, kucając i łapiąc jej malutką dłoń w moje.
Niepokoję się.
-
Wszystko w porządku Cody – odpowiada z uśmiechem. Wolną dłonią
dotyka mojego policzka, próbując zbyć moje zmartwienie.
-
Boli cię coś? - dopytuję, nie wierząc jej zapewnieniom.
-
Głodna jestem – mówi, marszcząc uroczo brwi. Wzdycham i podaję
jej tosta. Wysilam się na uśmiech. - Zjedz też.
-
Nie jestem głodny. - Mój wzrok jest utkwiony w Gosi, zastanawiam
się, co mogło sprawić, że jej uśmiech zszedł jej z twarzy
wcześniej.
-
Biegałeś?
-
Tak, zawsze rano biegam – odpowiadam machinalnie. To przecież
oczywista oczywistość. Zawsze
rano biegam.
-
Więc teraz musisz zjeść. - W jej głosie jest wesołość, ale
także coś w rodzaju troski. Wciska mi w usta tosta. Gryzę malutki
kawałek. - Większy, Cody – mówi. Jej jedna brew wędruje do
góry, a twarz poważnieje. Mam wrażenie, że jest teraz moją mamą,
która wciska mi jedzenie na siłę tak jak wtedy, kiedy byłem mały.
I nagle nasze role się zamieniły – dopiero co ja się troszczyłem
i jej „matkowałem”, a teraz robi to Gosia.
Gryzę
znacznie większy kawałek, a na twarz Gosi wraca uśmiech.
-
Położysz się obok mnie? - pyta.
- W
ubraniach? - śmieję się. Uśmiech Gosi jest szerszy, zaczyna się
śmiać. Je ostatni kawałek tosta.
-
Możesz je przecież zdjąć – odpowiada. Wstaję i zdejmuję
spodnie i koszulkę. Obchodzę łóżko dookoła i kładę się obok
Gosi, pod kołdrą. - Mamy jakieś plany na dzisiaj? - pyta, wtulając
się we mnie. Obejmuję ją ramieniem. Jest wciąż naga. Czuję jej
piersi na swoim torsie.
-
Póki co zaplanowałem, że zjesz śniadanie. - Muskam ustami jej
czoło.
- A
może... poleniuchujemy cały dzień w łóżku? - proponuje,
spoglądając na mnie. W jej oczach tli się nadzieja.
- O
ile mi powiesz, co cię boli – odpowiadam poważnym tonem, jednak
nie chłodnym. Gosia głośno wzdycha. Wędruje palcami po moim
torsie. Opuszki jej palców są chłodne.
- Po
prostu... - zaczyna, patrząc na mnie. Dawno nie... No wiesz... I
dlatego jestem lekko obolała, zwłaszcza po tym jak wczoraj... -
mamrocze, po czym chowa twarz w mojej klatce piersiowej. Obejmuję ją
mocniej, chociaż boję się, że sprawię jej tym ból. - Zrobimy to
jeszcze, prawda? - pyta ściszonym głosem.
-
Nie skrzywdziłem cię wczoraj? - To w jaki sposób wczoraj się z
nią kochałem, raczej nie było delikatne.
-
Nie, skąd. Przecież mówiłam ci, że nie mógłbyś... - zaczyna.
-
Tylko nie kłam, proszę – wcinam się. Ton mojego głosu jest dość
oschły, przez co Gosia gwałtownie odsuwa się ode mnie. Boli mnie
to. Cholera, ja to potrafię wszystko spieprzyć, myślę. - Gosiu,
to nie tak... - zaczynam. Leży zwinięta w kłębek na drugim końcu
łóżka. Mam wrażenie, że ktoś wbił mi nóż w serce. - Aniołku,
to nie tak miało zabrzmieć. Przepraszam, nie chciałem zarzucić ci
kłamstwa. - Wzrok Gosi natrafia na mnie. Jej oczy są wypełnione
smutkiem po brzegi. Proszę niebiosa o to, by nie zaczęła płakać.
- Chodź tu do mnie – mówię. Mija chwila, która się dłuży
niemiłosiernie, zanim Gosia decyduje się wrócić w moje ramiona.
Całuję czubek jej głowy, powtarzając słowa przeprosin. Wtula się
we mnie. Zimny czubek nosa ociera się o moją skórę. - Kochasz
mnie jeszcze? - pytam.
-
Oczywiście, że tak, głuptasie – chichocze, spoglądając na
mnie. Przytulam ją mocno do siebie. Nie wyobrażam sobie, co by się
ze mną stało, gdybym miał ją ponownie stracić.
-
Chcę tylko jednej rzeczy. Wiesz jakiej?
-
Mhm? - Jej czekoladowe oczy są pełne ciekawości.
-
Chcę codziennie budzić się u twojego boku jak dzisiaj.
-
Będziesz, obiecuję. - Ustami muska moją klatkę piersiową.
*
-
Dlaczego wrzuciłeś moje zdjęcie jak śpię na IG? - pyta,
zdenerwowana Gosia, trzymając swój telefon w ręce. Wwierca swój
rozzłoszczony wzrok we mnie.
- Bo
wyglądałaś bardzo słodko rano? - odpowiadam pytaniem na pytanie,
szczerząc się jak idiota. Nie przekonuje to jednak Gosi. Z szafki
zabiera mój telefon. Nie muszę patrzeć, by wiedzieć, że
przegląda galerię. - Tylko niczego nie usuwaj, proszę – mówię
cicho. Okej, wiem, że to są prawie nagie zdjęcia, ale ona jest
moją dziewczyną na litość boską. Wolę mieć w telefonie jej
zdjęcia niż jakieś wyretuszowanej laski z nienaturalnie dużymi
piersiami.
-
Cody, na przyszłość wolałabym wiedzieć, jakie moje
zdjęcia masz w telefonie, okej? - pyta, oddając mi telefon.
-
Jasne – odpowiadam. Rzucam telefon obok siebie. - Pora coś zjeść,
aniołku – mówię.
-
Nie jestem głodna.
-
Nie zjadłaś dzisiaj nic oprócz tosta – zauważam. - Aniołku,
jest już wieczór. Musisz coś zjeść. Na co masz ochotę?
Gosia
odwraca się twarzą do mnie, a na jej twarz pojawia się uśmiech.
Domyślam się, co on oznacza.
-
Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie dzisiaj, aniołku. - Uśmiech
zamienia się w grymas, a oczy ciemnieją. Przybliżam się do Gosi i
przytulam ją. - Kocham cię i uwielbiam się z tobą kochać, ale
twoje dobro jest dla mnie na pierwszym miejscu.
-
Ale to przecież jest dobre dla mnie – protestuje, wyrywając się
z mojego uścisku. Nie udaje jej się to.
-
Nie, póki sprawia ci to ból.
- A
co z tym, że praktyka czyni mistrza? - Nie poddaje się.
-
Aniołku... - przeciągam samogłoski. Wiem, że mnie sprawdza. Mnie
i moją silną wolę. Jej palce wsuwają się pod moje bokserki,
wędrują po pośladkach (wyobraźcie sobie tą miękką skórę
pośladków Cody'ego... OMG – od autorki). Przymykam oczy, starając
się utrzymać żądze na wodzy. Druga dłoń Gosi zsuwa moją z jej
talii, na jej pośladki. Nie chcę zrobić jej przykrości,
odtrącając ją, ale nie chcę przeciągać struny. - Gosiu, proszę.
Poczekaj chociaż do jutra, dobrze?
W
odpowiedzi Gosia odsuwa się ode mnie.
-
Idę wziąć prysznic – rzuca, wstając z łóżka. Jedną ręką
podtrzymuje piersi i szybkim krokiem idzie do łazienki, zatrzaskując
lekko za sobą drzwi. Słyszę, że zamyka je na klucz. Wstaję z
łóżka i podchodzę do drzwi z toalety.
-
Gosiu, jesteś zła? - pytam, stojąc pod drzwiami. Nie słyszę, by
brała prysznic, ale też – co jest pocieszające – nie słyszę
żeby płakała.
-
Po prostu przyznaj, że cię nie pociągam będzie nam obojgu
łatwiej! - krzyczy. Ręce mi opadają. Jak ona może pomyśleć coś
takiego?!
-
Gosiu, otwórz – mówię. Mój ton nie jest przyjemny. Naciskam na
klamkę, ale drzwi nie ustępują. Jestem wkurzony po tym, co
usłyszałem. - Otwórz! - krzyczę, zaczynam walić z pięści w
drzwi. Słyszę dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Natychmiast
naciskam klamkę i wchodzę do środka. Gosia stoi na środku
łazienki, owinięta czarnym ręcznikiem, który sięga jej do
kostek. W jej oczach zauważam strach. Podchodzę do niej i łapię
jej nadgarstki. - Nie. Mów. Że. Mnie. Nie. Pociągasz. Bo. Tak.
Naprawdę. Nie. Wiesz. Jak. Wielką. Ochotę. Mam. Na. Ciebie. W.
Tej. Chwili. - mówię. W oczach Gosi pojawia się jeszcze większy
strach.
Zayn.
Zachowuję się właśnie jak on. Mam ochotę sobie porządnie
przywalić. Puszczam nadgarstki Gosi i ją przytulam.
-
Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć – mówię cicho.
Kołyszę nami na boki. Czuję jak Gosia drży. - Przepraszam, nie
chciałem, naprawdę.
- Robię pauzę, po czym dodaję: - Po tym jak usłyszałem, że niby
mnie nie pociągasz.... Aniołku, zapewniam cię, że jesteś jedyną
dziewczyną, która mnie pociąga.
*
Budzi
mnie pocałunek w usta. Uśmiecham się i otwieram oczy. Gosia klęczy
nade mną. Na jej twarzy widnieje uśmiech, w jej oczach jest ten
blask, co kiedyś. Dziwi mnie fakt, że jest już ubrana. Widocznie
wstała przede mną. Obejmuję ją w talii i przyciągam do siebie,
przez co ląduje na moim torsie. Oboje zaczynamy się śmiać. Czuję
usta Gosi na swojej szyi. Mruczę cicho, rozkoszując się jej
pieszczotą.
Popołudnie
spędzamy na plaży. Są świetne fale, więc postanawiam to
wykorzystać i uczę Gosię surfować. Idzie jej to raczej marnie,
jednak nie tracę zapału. Ilość razy jaką już spadła z deski
jest chyba większa niż ta, ile razy ja spadłem. No cóż... Brak
talentu do surfowania nadrabia swoim urokiem osobistym.
-
Poddaję się, to nie dla mnie! - oznajmia ze śmiechem. Kładzie się
na plecach na desce. Postanawiam zrobić jej żart, więc chwytam
brzeg deski i zrzucam z niej Gosię, która z pluskiem wpada do wody.
- ZABIJĘ! - krzyczy, gdy tylko się wynurza. Wygląda jak zmokły
szczur – słodki szczur – z mokrymi i poprzylepianymi włosami do
twarzy. Śmieję się i czekam aż do mnie podejdzie. Popycha mnie, a
ja upadam – oczywiście robię to celowo, dla jej satysfakcji. Gdy
się wynurzam, szybkim ruchem poprawiam włosy, po czym łapię Gosię
wpół i przerzucam sobie przez ramię. Wychodzę z wody, ciągnąc
za sobą deskę. Na plaży kładę na piasku Gosię i obsypuję jej
mokre ciało piaskiem. Ona zamiast się wiercić i uciekać,
grzecznie leży. W końcu podnosi się i napiera swoim ciałem na
moje, przez co też jestem cały w piasku. Muskam jej usta, po czym
obejmuję ją w talii i zanoszę z powrotem do wody. Kładę Gosię
na powierzchni i delikatnie opłukuję jej ciało wodą, tak by
oczyścić je z piasku. Po chwili wychodzimy z wody, trzymając się
za ręce. - Gonisz! - krzyczy Gosia i chce wyswobodzić dłoń z
mojej, jednak wtedy tylko mocniej ją zaciskam.
-
Nie uda ci się to, kochanie – szepczę, przyciągając ją do
siebie. Delikatnie puszczam jej dłoń. - Gonisz! - krzyczę i
zaczynam biec jak najszybciej. Co chwilę oglądam się za siebie.
Gosia jest daleko za mną. Nie ma szans, by mnie dogoniła. Zwalniam,
dając jej fory. - No chodź do tatusia! - krzyczę, śmiejąc się.
Dogania mnie, a ja zamiast biec to zatrzymuję się. Rozkładam
ramiona, w które wpada Gosia z taką siłą, że mnie przewraca i
oboje lądujemy na piasku, śmiejąc się. Nie podoba mi się to, że
jest nade mną, więc bez problemu obracam nas tak, że teraz ja
jestem nad Gosią, a ona nie ma żadnej drogi ucieczki. Pochylam się
nad nią, czując jej oddech na swojej twarzy. - I co teraz zrobisz?
- pytam cwaniacko. Jej nadgarstki są zamknięte w moich dłoniach,
moje kolana są przyciśnięte do jej boków. Lubię ten fakt, że
jestem od niej wyższy, silniejszy.
-
Pocałuję cię – mówi, przybliżając swoje usta do moich. Nasze
usta spotykają się wpół drogi. Po dość długim pocałunku,
wstajemy i trzymając się za ręce idziemy na nasz koc. Gosia
kładzie się na plecach i zamyka oczy. Zajmuję miejsce obok niej,
kładąc się na brzuchu i przerzucając lewą rękę przez jej
brzuch. Czuję jak Gosia się wierci, a po chwili delikatnie
przegryza moje ramię.
-
Ej, ej, ale bez gryzienia! - oburzam się, wstając na równe nogi.
Spoglądam na Gosię, która uśmiecha się szeroko, dumna ze swojego
czynu, jednak po chwili uśmiech schodzi z jej twarzy. W oczach widzę
skruchę. Wiem, że jest to zamierzone. I tak nie mógłbym się na
nią złościć. Gosia podnosi się, obejmuje mnie w pasie i ustami
muska miejsce, w które mnie ugryzła.
-
Lepiej? - pyta, spoglądając na mnie z nadzieją w oczach.
-
Lepiej będzie jeśli pocałujesz mnie jeszcze tutaj. - Wskazuję na
swoje usta. Gosia bez zawahania dotyka swoimi ustami moich. Obejmuję
ją w talii i mocniej wpijam się w jej usta. Po chwili Gosia leży,
a ja jestem nad nią, wciąż całując się z nią. Czuję jak się
uśmiecha. Jej język splata się z moim. Moja dłoń wędruje
poprzez talię, żebra, ramię aż do jej policzka. Ostatni raz
muskam jej usta, po czym odsuwam się od niej.
-
Ej! - piszczy, rozczarowana. Jej usta są wygięte w podkówkę, a
oczy smutne. Pochylam się nad jej dekoltem i składam na nim kilka
pocałunków, a później powtarzam tą czynność pomiędzy jej
piersiami i na brzuchu. Spoglądam na nią, będąc na wysokości jej
brzucha. Jej oczy są weselsze, a na ustach z powrotem widnieje
uśmiech.
-
Zadowolona? - pytam, muskając po raz kolejny jej skórę.
-
Oczywiście, że tak – odpowiada. Sięga dłonią do moich włosów
i przeczesuje je palcami. Uwielbiam, gdy to robi.
-
Cieszę się. - Układam się obok niej, na boku i wodzę palcem po
jej brzuchu, gdzie chwilę temu były moje usta. Gosia zamyka oczy i
relaksuje się pod moim dotykiem. Zauważam dwie osoby idące plażą.
Gdy są dostatecznie blisko rozpoznaję je – są to znajomi moich
rodziców, którzy gdy byliśmy tutaj w lato często u nas
przesiadywali. - Gosiu, chodź, przedstawię cię komuś – mówię.
Gosia leniwie otwiera oczy i się podnosi.
-
Co? Niby komu? - pyta, rozglądając się. Wstaję i wyciągam dłoń
w jej stronę. Gosia chwyta ją i wstaje. Trzymając się za ręce
idziemy w stronę znajomych.
-
Miło was znów widzieć! - witam się. - Co tutaj robicie? - pytam.
Podaję dłoń najpierw kobiecie, a później mężczyźnie.
Małżeństwo jest w wieku moich rodziców. Kobieta ma krótkie
brązowe włosy i niebieskie oczy, pociągłą twarz, wąskie usta i
ładnie zarysowane łuki brwiowe. Ma na sobie długą sukienkę,
która sięga jej do kostek, a jej nadgarstek zdobi masa bransoletek.
Jej mąż ma ciemne oczy, mocno zarysowaną szczękę, grube brwi i
poziome zmarszczki na czole. Ubrany jest w spodnie w kolorze khaki,
które sięgają mu za kolano, sandały i biały T-shirt.
-
Cody! - Cieszy się kobieta. - Kiedy ostatni raz się widzieliśmy? -
pyta.
-
Chyba na krótko przed tym jak wyjechałem z Australii –
odpowiadam.
-
Kim jest ta ślicznotka? - pyta pani Maria, mierząc wzrokiem Gosię.
- To
Jennifer, moja dziewczyna – oznajmiam. Spoglądam na Gosię.-
Jennifer poznaj Marię i Jonatana. To dobrzy znajomi moich rodziców.
- Gosia niepewnie wyciąga dłoń w stronę Marii. Ta zamiast ją
uścisnąć po prostu przytula Gosię i całuje ją w oba policzki.
Ona i Jonatan nie mogą mieć dzieci, więc mnie i moje rodzeństwo
traktują jak swoje własne dzieci. Mam tak jakby dwie mamy i dwóch
tatów. Zabawne, nie?
Jonatan
również przytula Gosię, która jest zszokowana ich wylewnością.
-
Cieszę się, że doczekałam się dnia, w którym było mi dane
poznać miłość Cody'ego. Angie wspominała, że przyjechałeś do
Australii, ale nic o tym, że będziecie tutaj. - Uśmiecham się.
Mocniej ściskam dłoń Gosi, dodając jej otuchy. Czuję, że jest
zagubiona.
-
Może przyjedziecie dzisiaj do nas na kolację? Będziemy mieli wtedy
okazję by porozmawiać – proponuje Jonatan. Spoglądam na Gosię.
Uśmiecha się delikatnie, co odbieram jako zgodę.
-
Jasne. O której?
-
Siódma? - pyta Maria.
-
Idealnie – odpowiadam.
- W
takim razie do zobaczenia – mówi Maria i przytula i mnie i Gosię
na pożegnanie, a Jonatan podaje sobie z nami dłonie.
-
Miło było was zobaczyć. - Posyłam im uśmiech, gdy już idą w
kierunku, z którego przyszli.
-
Mam nadzieję, że nie jesteś zła za to, że spędzimy z nimi
wieczór – mówię, gdy wracamy do naszego miejsca.
-
Nie, skąd – odpowiada machinalnie.
-
Maria i Jonatan są dla mnie rodziną. Dawno się z nimi nie
widziałem. - Siadamy na kocu. Wciąż trzymam dłoń Gosi.
-
Cody, ja to rozumiem. Pójdziemy do nich wieczorem i nie mam nic
przeciwko temu. - Wolną dłoń kładzie na moim policzku,
przekonując mnie do swojego zdania.
-
Już idę! - mówi Gosia, na którą czekam od piętnastu minut.
Jednak, gdy ją widzę dochodzę do prostego wniosku: było warto
czekać. Miała na sobie białą bokserkę, niebieską rozkloszowaną
spódniczkę i kremowe balerinki. Wygląda niesamowicie. - Ziemia do
Cody'ego! - Gosia macha mi dłonią przed oczami. Mrugam szybko, by
się otrząsnąć. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
-
Wyglądasz bosko – mówię. Policzki Gosi stają się różowe, co
dodaje jej uroku. Przenosi wzrok na swoje stopy. - Ej, ej, chyba ci
coś mówiłem na ten temat, prawda? - pytam, unosząc jej brodę
tak, by spojrzała mi w oczy. Delikatnie przytakuje. - Jesteś
piękna, pamiętaj. - Całuję jej nosek, po czym łapię jej rękę
i wychodzimy z domu. - Kto prowadzi? - pytam, gdy jesteśmy przy
samochodzie.
-
Oczywiście, że ty – odpowiada Gosia, spoglądając na mnie.
- A
już myślałem, że będę mógł sobie spokojnie na ciebie
popatrzyć... - Wzdycham. Kilka chwil później siedzę już na
miejscu kierowcy i odpalam silnik. Po dziesięciu minutach drogi
jesteśmy na miejscu. Szybko wysiadam z auta, okrążam je i otwieram
drzwi Gosi, która z gracją wysiada, obdarowując mnie przy tym
delikatnym uśmiechem. Chwytam jej dłoń, po czym odwracając się
przez ramię zamykam autopilotem samochód.
Dom
jest większy niż mój na plaży, jednak jego wnętrze jest
przytulne i ciepłe, dzięki Marie, która od zawsze interesuje się
architekturą. Wejściowe drzwi są opatrzone numerem domu, tabliczką
z napisem: „J.M. Johnson”, szparą na listy i kołatką. Obok
drzwi są dwa wąskie okna, które są zasłonięte żaluzjami. Na
ganku po lewej stronie jest drewniana ławka i stolik.
Delikatnie
kołatką uderzam o drzwi i robię krok w tył, uśmiechając się
przy tym do Gosi. Wiem, że jest lekko zestresowana.
-
Nie bój się, oni nie gryzą – chichoczę do jej ucha. Gosia
nerwowo wygładza spódnicę. - Pokochają cię, zobaczysz.
Drzwi
się otwierają i widzę Marie i Jonatana. Oboje uśmiechają się
ciepło do nas.
-
Wejdźcie! - Zaprasza Jonatan. Wchodzimy do środka, a oni od razu
nas przytulają.
Wieczór
mija nam w miłej atmosferze. Jedzenie, które Marie przygotowała
jest jak zwykle pyszne. Rozmawiamy i śmiejemy się. Oczywiście
Jonatan jest ciekawy tego jak poznaliśmy się z Gosią więc mniej
więcej opowiadam mu naszą historię pomijając wszelkie dramaty
jakie nas spotkały – wypadek samochodowy Gosi i to co... Wiecie.
-
Pomogę ci sprzątnąć – oferuję się, gdy Jonatan zbiera
talerze.
-
Nie trzeba, dam sobie radę – odpowiada, jednak ja wstaję i
pomagam mu. Razem idziemy do kuchni i wkładamy naczynia do zmywarki.
- Jennifer jest bardzo miła, ale trochę skryta – mówi Jonatan,
spoglądając na mnie. Podaję mu talerz.
-
Wiesz, ona już tak ma jeśli kogoś nie zna. Naprawdę, jeśli
poznałbyś ją bliżej to zobaczyłbyś, że jest inna. Poza tym...
- Wzdycham. - Ona ostatnio dużo przeszła.
Jego
twarz poważnieje, oczy ciemnieją.
- To
znaczy? - pyta natychmiast. - Znaczy... To nie moja sprawa, ale...
-
Jennifer miała wypadek samochodowy. Straciła pamięć. Ale, proszę,
nie wspominaj o tym Marie, wiesz jaka ona jest.
-
Oczywiście – mówi. Wiem, że mogę mu zaufać. Marie zaraz by się
tym przejęła i zaczęłaby zadawać tysiące niepotrzebnych pytań.
Jonatan zamyka zmywarkę i wracamy do jadalni, w której Gosia i
Marie rozmawiają.
Dalsza
część wieczoru mija w miłej atmosferze dopóki z ust Marie nie
ulatuje jedno pytanie:
-
Uprawiacie seks?
-
Marie! - krzyczy Jonatan. Lekko rozbawiony spoglądam na Gosię.
Wpatruje się w swoje dłonie, a jej policzki są czerwone.
-
Przepraszam, nie powinna – mówi Marie. Zauważam, że jest lekko
speszona – chyba dopiero teraz zorientowała się, o co zapytała.
Rozumiem, że jestem dla niej jak syn, ale nie powinna pytać o takie
rzeczy. A już szczególnie nie przy Gosi...
Pół
godziny później razem z Gosią żegnamy się z Marie i Jonatanem.
Oczywiście dostajemy cały zapas jedzenia – jakby nasza lodówka
była pusta.
-
Miło było was gościć – mówi Jonatan, gdy już odchodzimy.
Odwracam się i macham im na pożegnanie, uśmiechając się
serdecznie.
-
Nie było aż tak źle – mówię cicho do Gosi w drodze do
samochodu.
-
Taa. - Otwieram przed Gosią drzwi z samochodu, po czym zajmuję
miejsce za kierownicą. Słyszę brzdęk zapinanego pasa
bezpieczeństwa. Robię to samo, włączam światła i odpalam
silink. Uśmiecham się ciepło do Gosi, po czym wjeżdżam na drogę.
- To
było zabawne, gdy... - zaczynam, spoglądając na Gosię. Nie
kończę, bo zasnęła. Uśmiecham się i dociskam pedał gazu. Kilka
minut później jestem już przy domku na plaży. Wyłączam silnik,
wyjmuję kluczyki ze stacyjki, odpinam swój pas. Wychodzę z
samochodu, lecę do domu otworzyć drzwi i pozapalać światła.
Szybko wracam, odpinam Gosię z pasów, delikatnie, by jej nie
zbudzić, biorę na ręce. Nogą zatrzaskuję drzwi, wciskam przycisk
na autopilocie, zamykając samochód. Niosę Gosię do domu i kładę
ją na łóżku. Zdejmuję baleriny z jej stóp i spódniczkę, po
czym przykrywam ją kołdrą i gaszę światło. Idę do kuchni, by
napić się wody. Z uśmiechem na ustach, wspominam wieczór.
Opierając się o blat kuchenny, wyjmuję telefon z kieszeni i
wchodzę na Twittera. Dodaję post.
Ten wieczór był
całkiem zabawny.
____________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam za to, że musieliście tyle czekać.
Mam nadzieję, że chociaż długość (8stron, ponad 5tysięcy słów) i treść jaka jest w rozdziale wynagradza Wam długie czekanie.
Zapraszam na moje nowe opowiadanie: http://story-about-a-girl-and-a-boy.blogspot.co.uk/ :)
____________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam za to, że musieliście tyle czekać.
Mam nadzieję, że chociaż długość (8stron, ponad 5tysięcy słów) i treść jaka jest w rozdziale wynagradza Wam długie czekanie.
Zapraszam na moje nowe opowiadanie: http://story-about-a-girl-and-a-boy.blogspot.co.uk/ :)
Do napisania,
Baśku. xoxo
Świetnyy ;d i ten wieczór był zabawny ;p czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie! ;D
OdpowiedzUsuńKurde, no uwielbiam Cię! <3
Cudny rozdział! Zresztą jak zawsze! *.*
Dodaj szybko następny, please! ;D
Czekam z niecierpliwością(zresztą jak zawsze hahaha!)!
Loffciam bloga ( i Cody'iego oczywiście!) ! <3
jak zawsze swietnie :*
OdpowiedzUsuńGłosujemy na Cody'ego pomóżcie liczba oddanych głosów nie ma ograniczeń http://popdust.com/tournament-round/round-3-greatest-youtube-star/#
OdpowiedzUsuńSuper rozdział jak każdy!!!
OdpowiedzUsuń- Ariana