2/09/2013

Cz. IV R. 18 - Wspomnienia

***
Khail Gibran kiedyś powiedziała: “Kochająca kobieta wybacza wszystko, lecz nie zapomina niczego”. Kierując się jej słowami wybaczyłam Zayn’owi to co zrobił, ale nie zapomniałam tego. I za pomocą dziewczyn i Cody’ego odcięłam się od niego. Zayn uszanował fakt, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Odszedł z podkulonym ogonem i smutnymi oczami, ale ja nie miałam wyrzutów sumienia. Sam jest sobie winny.
Dzisiaj mam zagrać pierwszy solowy koncert od wypadku. Dziewczyny doszły do wniosku, że wrócą do Australii, a ja mam grać dalej, sama, u boku Cody’ego. Miało być inaczej, miałyśmy być team’em, zespołem, a jak zwykle zostałam sama. Nie miałam im tego za złe - kierowały się moim dobrem.
- Boję się - mówię sama do siebie, patrzą prosto w oczy swojemu odbiciu w lustrze.
Znów mam krótkie włosy, sięgające nawet nie do ramion, z przedziałkiem na boku, lekki makijaż. W oczach mam lekki smutek, chociaż powinnam się cieszyć, że zaraz wyjdę na scenę.
W pomieszczeniu garderoby słyszę wszystko co dzieje się na scenie i przed nią. Cody śpiewa “All Day”, fanki wrzeszczą. Piosenka dobiega końca, a Cody zapowiada mnie.
Wstaję, lekko chwiejąc się na wysokich obcasach litów. Z nich nie umiałam zrezygnować. Ubrałam do nich asymetryczną, długą, delikatną niebieską spódnicę i białą obcisłą bokserkę, a na nią dżinsową kurtkę. Kilka wisiorków doskonale dopełnia całość.
Stanowczym krokiem wychodzę z garderoby i kieruję się na scenę. Mijam Cody’ego, którego uśmiech dodaje mi otuchy. Chwytam mikrofon od dźwiękowca.
Muzyka gra, gdy wchodzę na scenę. Uśmiecham się szeroko widząc tłum, który czeka na mnie i piszczy, gdy mnie widzi. Zaczynam śpiewać jedną ze swoich starych piosenek, tańczę. Jestem w swoim żywiole, do tego jestem stworzona, to jest to co chcę cały czas robić.
Zespół zaczyna grać “Wish you were here”, przez co wszyscy są zaskoczeni. Zerkam na Cody ego i gestem wzywam go na scenę. Pierwotnie miałam zaśpiewać to sama, ale czemu by nie zaśpiewać tego razem?
Stoi naprzeciwko mnie, blisko mnie. Obejmuje ręką w talii i śpiewa patrząc mi w oczy. Kołyszę biodrami w rytm piosenki.
- Życzę sobie byś była tutaj.
Gdy przychodzi chwila, w której pierwotnie śpiewa Becky G, odsuwam się od Cody’ego, lekko rapując przy tym, chodząc po scenie i spoglądać to na blondyna to na fanów. Uśmiecham się szeroko, szczęście przepełnia mnie.
Na koniec piosenki łapiemy się za ręce i mówimy:
- Życzę sobie byś była tutaj.
- Życzę sobie byś był tutaj.
*
Wykończona opadam na łóżko. Cody stoi w nogach łóżka i mi się przygląda z szerokim uśmiechem.
- Byłaś szczęśliwa, tam na scenie - mówi. - Mogę? - pyta, wskazując miejsce obok mnie.
- Jasne - odpowiadam, uśmiechając się.
Cody kładzie się na boku, obok mnie.
- Co chcesz robić jak skończysz szkołę? Dalej chcesz studiować architekturę?
- To ja kiedyś chciałam być architektem? - pytam, przenosząc wzrok z sufitu na Cody’ego.
- Tak, rok temu - pamiętam to jakby to było wczoraj - planowałaś iść na architekturę. - Chowa pasmo moich włosów, które nieposłuchanie opadło na twarz.
- A ty? Też miałeś iść na studia czy chciałeś być dalej w trasie?
- Mieliśmy iść razem na studia, od października. Ty na architekturę, a ja hm… - Marszczy brwi. - Nie wiem może też tak jak ty?
Uśmiecham się.
Cody przybliża się do mnie, dwoma palcami unosi moją twarz tak bym patrzyła wprost na niego. Czuję jego wzrok na moich ustach, a po chwili jego wargi delikatnie je muskają.
W moim brzuchu wzlatują motyle.
- Kocham cię, Gosiu - szepce Cody w moje usta.
- Ja, ja… - jąkam się. - Ja ciebie też kocham - mówię, po czym nieśmiało muskam jego usta, co on oddaje ze zdwojoną siłą.
Czuję jak podczas pocałunku się uśmiecha. Jego dłoń ląduje na mojej talii, przyciąga mnie do siebie. Wplatam palce w jego włosy i kurczowo się ich chwytam. Cody przylega do mnie całym ciałem. W uszach dudni mi przyspieszone bicie mojego serca. Język Cody’ego delikatnie muska moje usta, prosząc o dostęp. Rozchylam wargi, a jego język splata się z moim.
Boże, jak on całuje!, przemyka mi przez myśl, uśmiecham się.
Cody sięga ręką dalej, aż do wcięcia w mojej talii po drugiej stronie, przyciąga mnie do siebie tak, że leżę na nim. Zaczynam całować go z większą pasją. Dłonie Cody’ego są na moich biodrach.
W mojej głowie włącza się pewna mocno czerwona lampka, gdy jego palce wkradają się pod moją koszulkę.
- Cody, proszę nie… - mówię cicho, przerywając pocałunek.
- Rozumiem - szepcze, patrząc mi w oczy. Jego dłonie wracają na moją talię.
Uśmiecham się delikatnie. Cody nie naciska, rozumie mnie. To ważne.
*
Łapię wyciągniętą dłoń Cody ego i wysiadam z samochodu. Błyskają flesze, słyszę krzyki paparazzi i fanów. Uśmiecham się lekko i idę za Cody’m, który zerka na mnie zza ciemnych szkieł Ray-Ban’ów. Widząc mój uśmiech też się uśmiecha.
- Jesteście razem?! - pyta ktoś.
Cody słysząc pytanie, zatrzymuje się i odwraca twarzą do mnie.
Jestem pewna, że za szkłami jego spojrzenie jest wyczekujące.
Czeka na moją odpowiedź.
- Tak - mówię.
Znów wszyscy zasypują nas lawiną pytań, ale my zamiast na nie odpowiadać, przedzieramy się przez tłum. W końcu docieramy do budynku, w którym mamy próbę. Zamykamy za sobą drzwi i opieramy się o nie, wyrównując oddech.
- Więc jesteśmy razem? - pyta Cody, spoglądając na mnie.
- Tak - odpowiadam, kładąc dłoń na jego gładkim policzku, po czym całuję go.
- Znów razem - szepcze mi w usta.
Słyszę, że ktoś odchrząkuje, więc odrywam się od Cody’ego.
- Zatem jesteście razem? - pyta Matt.
- Um… Tak - odpowiadam.
- Mogliśmy to zrobić w inny sposób, ale cóż… Chodźmy zrobić próbę - mówi, po czym odwraca się i przemierza korytarz, który po chwili skręca w prawo.
- Chodź, G. - mówi Cody, łapiąc moją rękę.
*
Leżę na sofie z głową na kolanach Cody’ego. Wpatrujemy się sobie w oczy i uśmiechamy jak dwójka, która jest na prochach.
- Mówisz, że rok temu chciałam studiować architekturę… Co jeszcze działo się rok temu? Bo mam tylko jakieś pojedyncze, marne przebłyski wspomnień - mówię.
- Rok temu byliśmy w Paryżu, poszliśmy na spacer i… się zgubiliśmy. Nasze telefony padły, więc nie było jak znaleźć drogi do hotelu, ale jakimś cudem w środku nocy dotarliśmy do hotelu - zaśmiał się na to wspomnienie. - Umm… Zaplanowaliśmy, że za cztery lata będziemy mieć dziecko. Obawialiśmy się, że jesteś w ciąży, trochę się też kłóciliśmy… - Podrapał się po karku.
-Wow, to całkiem dużo mamy zaplanowane… - Przegryzam wewnętrzną stronę policzka. - Studia, dzieci… A datę ślubu już wyznaczyliśmy? - chichoczę.
- Nie? - odpowiada zmieszany.
Mam wrażenie, że przekroczyłam jakąś niewidzialną granicę. Cody zrobił się jakiś speszony.
Chcąc to naprawić, zaczynam go łaskotać.
- Nie mam łaskotek - mówi niewzruszony, unosząc obie ręce do góry jakby w geście poddania.
Otwieram buzię, zdziwiona.
- Ale jak ty… - mamroczę. - TO NIEMOŻLIWE! - krzyczę i napadam na niego. Jednak on atakuje mnie, na co wybucham nieopanowanym śmiechem i zaczynam się bronić, ile mogę. - Proszę, nie! Przestań! - Śmieję się. Odpycham go od siebie, ale on co chwilę ponawia atak. - CODY!
- Pocałuj mnie to przestanę.
Bez chwili zawahania spełniam jego prośbę, a on przestaje mnie łaskotać. Obejmuje mnie czule i przyciąga do siebie tak że przylegamy do siebie.
- Mam pomysł - mówi nagle, przerywając nasz pocałunek.
Wyginam usta w podkówkę, będąc niezadowolona.
- Gdzie mój telefon? - pyta, chwytając się za kieszenie spodni.
- Na stoliku - mówię, wskazując brodą niski mebel.
Cody uśmiecha się w podzięce i chwyta telefon. Wchodzi najwidoczniej w jakąś aplikację, a po dźwięku jaki wydobywa się z jego telefonu orientuję się, że robi zdjęcia.
Pokazuję mu język, a on robi zdjęcie. Robię śmieszne miny, a on każdą z nich fotografuje. Ujmuje na zdjęciach każdy mój ruch, nawet gdy sięgam po swój telefon i dosłownie wypinam tyłek - on to musi sfotografować. Muszę pamiętać, by ukraść jego telefon i usunąć z niego co nieco.
Swoim telefonem zaczynam robić zdjęcia Cody’emu, który pozuje mi dokładnie tak jak ja kilka minut temu.
- A teraz wspólne zdjęcie! - mówi i zabiera mi telefon. Siada obok mnie, wyciąga rękę. Uśmiechamy się, a on robi zdjęcie. A potem kolejne: na jednym patrzymy na siebie, na następnych raz ja całuję go w policzek, a raz on mnie, na paru się całujemy… A na pozostałych robimy śmieszne miny.
*
Wchodzę na Twittera. Widzę tweet Cody’ego.

Cody Simpson: Kocham spędzać czas ze swoją dziewczyną, pracując przy tym na świetne wspomnienia. <3 

Uśmiech wkrada się na moją twarz mimo ogromnego zmęczenia.
Przeglądam tweety od fanów, aż w końcu postanawiam zatweetować.

JenniferOfficial: Genialny dzień. Męczący, ale genialny. #alotofnewmemories Love ya. Xoxo

Wchodzę na Facebooka. Widzę, że Cody dodał kolaż naszych dzisiejszych zdjęć z podpisem: “Jesteś moją definicją piękna.”
Uśmiecham się, widząc szczęście w oczach Cody’ego.
Jego szczęście jest moim szczęściem. Właśnie na tym polega prawdziwa miłość.
*
W nocy zakradam się do pokoju Cody’ego. Nie zamknął drzwi na klucz, więc bez problemu udaje mi się wejść. Po cichu, na palcach podchodzę do łóżka, na którym spokojnie śpi Cody. Na szafce nocnej leży jego telefon. Chwytam go i odchodzę. Siadam w fotelu i wchodzę w galerię zdjęć.
Znajduję w niej różne zdjęcia. Od tych z dzisiaj, aż do zdjęć sprzed kilku lat. Są też zdjęcia, na których najbardziej mi zależało - zdjęcia z początków naszej znajomości.
- Co robisz? - słyszę głos Cody’ego.
Moje serce zaczyna bić jak oszalałe.
- Boże, wystraszyłeś mnie! - szepcę, spoglądając na Cody’ego, który stoi nade mną.
- Bogiem jeszcze nie jestem - żartuje, ale wyraz jego twarzy jest poważny.
Dochodzę do szybkiego wniosku, że najwidoczniej nie lubi jak ktoś mu grzebie w telefonie, nawet jeśli jest się jego dziewczyną.
Wysilam się na niezbyt szczery uśmiech.
- To co robisz? - pyta, zabierając mi telefon.
- Um... Chciałam poszukać jakiś naszych wspólnych zdjęć - mówię.
- Mogłaś mnie poprosić, pokazałabym ci je bez najmniejszego problemu. - Ton jego głosu jest oschły.
Czyżby miał coś do ukrycia?
- Zachowujesz się jakbyś miał coś do ukrycia. - Wstaję i kieruję się ku wyjściu.
- Nie mam nic do ukrycia - mówi. - Zostań. - Jego głos jest znacznie przyjemniejszy.
Odwracam się.
Na jego twarzy widnieje przepraszający uśmiech.
Podchodzę do niego, a on mnie przytula.

Siedząc w łóżku Cody pokazuje mi wszystkie zdjęcia i opowiada coś o każdym. Dzięki temu w głowie układa mi się nasza historia. Wiem już sporo rzeczy i pewniej patrzę w przyszłość.
*
Marilyn Monroe powiedziała: “Mądra dziewczyna całuje, ale się nie zakochuje. Słucha, ale nie wierzy. Odchodzi zanim zostaje porzucona”. Od dziś jej słowa będą dla mnie wskazówką na całe życie.
_________________________
ROZDZIAŁ MA REKORDOWO PRAKTYCZNIE 5STRON!
Niestety więcej nie umiałam napisać, wysilałam się. Za drugą połowę tego rozdziału podziękujcie piosence Little Mix "Change your life", dzięki której wpadłam na pomysł ze zdjęciami. :D
W sumie nie wiem co będzie w kolejnym rozdziale... Jakieś pomysły?

PYTANIE DNIA: JAK MOŻNA NAZWAĆ PARING GOSI/JENNIFER I CODY'EGO? PISZCIE! 
Chodzi o to, że jak jest Haylor od Taylor i Harry, Ziall od Nialla i Zayna... :D 
_
Wejdź: tu , tu i tu i zostaw komentarz. :) A tu jeśli masz jakieś pytanie.
Buziaki,
Baśkuu. xoxo

4 komentarze:

  1. łooo :) no zajebiaszcze :) czekam z niecierpliwością na nowwyyyy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny a co do pytania to wymyśliłam JODY wiem wiem kiepskie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. MEGA ! ! ! Czekałam aż znów będą razem *_* ,czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. wooo, ale się działo *_*
    W sumie szkoda, że dziewczyny zostawiły Gosię samą, ale przynajmniej teraz może występować z Codym :D
    Co Cody taki cięty na datę ślubu? Chłopie, żyć nie umierać, zaręczajcie się już xD
    Geniallny rozdział, uwielbiam twojego opo :DD
    Paring...
    Jendy, Coniffer (ahaha), Cosia, Gody (lol xD) chyba tyle xD

    Cheers xxx

    royal-life-with-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!
Jeśli komentujesz jako Anonim, to podpisz się chociaż imieniem czy inicjałami, bo czasami chcę wiedzieć do kogo mam się odnieść w poście. :)